No z jedzeniem nie najlepiej.
U nas działa Peritol, ale przecież nie mogę stale stymulować Nikuśki farmakologicznie.
Dzisiaj np. zjadła ok. 7-mej tyci tyci mokrego i dopiero po powrocie od weta (o tym za chwilę) ok. 15tej kilka chrupek i dopiero potem trochę mokrego. Nawet wieczorem gotowany kurczak nie ma wzięcia (wczoraj jadła ze smakiem).
Króluje Felix i pasztet Gourmet, no i surowa lub gotowana pierś kurzęca (aby nie za często). Oczywiście przemycam inne rzeczy z różnym skutkiem.
Zapewne wyższy poziom mocznika to powoduje.
Nadżerek w pysiu nie ma.
Od poniedziałku jedno oko Nikuni łzawiło, a że czasem tak bywało i przechodziło samo, nie reagowałam.
Wetka przy pobraniu krwi we wtorek nie zwróciła na to uwagi.
Wczoraj wieczorem zobaczyłam ropę w kąciku oka. Dzisiaj rano, po nocy dużo było zaschniętej i świeżej ropy. Rozważałam czy obserwować czy jechać. Obawiałam się, że do poniedziałku za b. się to rozwinie.
No i okazało się, że Niki podłapała infekcję oka (może wirusową?). Rogówka cała, więc to początek.
Kataru nie ma, humor wyśmienity, ale oko trochę przeszkadza.
Dostałyśmy antybiotyk do zakraplania i działamy, choć Niki się to w ogóle nie podoba.
W ogóle ucieka, jak chcę coś jej zrobić. Ma dosyć leków do łykania, zwłaszcza, że czasami przykleiła się jej kapsułka z tyłu do podniebienia. Niezdarnie czasem jej wkładam kapsułki, tabletki, ale ona tak świdruje językiem (bo to mistrzyni w wypluwaniu lekarstw, jak już wspominałam), że trudno mi wycelować w odpowiednie miejsce.
A w lecznicy trafiłyśmy na naszą panią doktor, kt. zobaczyła Nikunię po czterech latach.
Stwierdziła, że jest chudziutka, ale śliczna i pewniejsza niż kiedyś.
Do tego wzięła dokumentację choroby Niki (pnn) do przestudiowania, aby zapoznać się z sytuacją. No kochana kobieta.
Każdemu życzę takiego weta.
Wyników nie zeskanowałam i nie mam co wrzucić
