Była kąpiel Fio.
I mycie ogona Leona.
I suszenie obydwu osobowości.
Leoś mi przylał.
Zły był jak takie zuo.
Łapa była uzbrojona i bolało.
Piękny ogon leoński mamy. Długi jest, puchaty i w seksownym beżyku.
A Fio jak zawsze damą jest.
Pod prysznicem stała grzecznie, łapki podawała...potem była grzeczna kiedy suszarka ją suszyła i szczotka rozczesywała. Następnie piękna Fio poszła na parapecik na podwójny kocyk i tam się opalała w słoneczku.
Teraz pachnie, jest śliczniutka i WIE O TYM.
Był pan od kariery amelkowej w modelingu.
Nie chce mi się pisać o tym na razie, ale chyba nic z tego nie będzie.
Mój kot ,zwłaszcza Amelia nie pojedzie beze mnie do stolicy za żadne pieniądze. I jak ktoś TEGO nie zrozumie to już jest jego problem.
Tzn. mam pojechać z moją Amelką ale na zdjęcia NIE WEJDĘ bo właściciele "tylko rozpraszają zwierzęta i nic nie można zrobić"
Pan poszedł (nie-) poszczuty Melonem.
Melon jest do tej pory zdziwiony ,że facet się tak go bał!
Amelka jest stanowczo za młodą kotką na takie brewerie.
Podczas wizyty pana się lansowała jak potrafiła: zrobiła nawet kupkę pod szafeczką.
Bardzo zgrabną kupkę.
Panu Amelka się podobała.
Chciał dać za nią 800 zł.
Jak zobaczył Felka to omdlał prawie, pytał po ile on...Smutna to była wizyta.
U nas się zwierzynę kocha a nie sprzedaje.
Został wyśmiany i wyproszony.
A wiecie, Leoś na niego nasyczał!!!
