Tak to często bywa.....
święta tuż, tuż, a koty .... niedysponowane
1. Tośka dwa dni wymiotowała, była ospała, ADHD - zniknęło i mało jadła - trzeciego dnia poszłam z nią do weta. Specjalnie nic nie stwierdzono, może coś z żołądkiem ..... dostała jakieś zastrzyki - bez antybiotyku, bo właściwie nie wiadomo co jej jest. Dzisiaj idziemy na kontrolę, ale juz jest zdecydowanie lepiej. Apetyt dopisuje, ADHD wróciło i nawet pogoniła Cynamona, co jej się juz kilka dni nie zdarzało.
2. Tolka zaczęła znowu "marudzić'. Okazało się, że coś jej wpadło pod usztywnienie (gipsik), próbowałam jej to wyjąc, ale mnie chciała pogryźć i broniła się uzbrojoną łapką. Tola nigdy do tej pory nie gryzła ani nie drapała, ona najwyżej się nadziera. W końcu udało mi się wyjąć jej to co się dostało pod gips .... no i co to było ? Kawałki żwirku. Ona tak ostro zakopuje w kuwecie, że żwirek jest rozsypany na wszystkie strony. Sama sobie nasypała, ale to ja będę musiała z nią iść, aby wet sprawdził czy sobie skóry nie podrażniła. Dzisiaj przyjmie nas chirurg.
3. Jakby tego było mało, to Tychunek zaczęła posikiwać. Najpierw na łóżko Dużego, potem na fotel Fitusia - tłumaczyłam to zachowanie zapachem psa, który tam często śpi. Ale gdy nasikała na taborety z miękkim przykryciem, gdzie pies nie może wejść, to się zaniepokoiłam. Siczki do badania, a kotce zaaplikowałam KalmAid. Po dwóch dniach podawania - przestała, a czwartego dnia znowu tam nasikała. Dziś będą wyniki badania moczu - zobaczymy. Nie spodziewam się niczego złego, bo ona juz kiedys tak miała i mocz był OK.
Latam więc z kotami i za kotami, podaje leki, sprawdzam
coopy i siczki, sprzątam co zasikane, a okna nie umyte, nie posprzątane na święta. Zakupy zrobione, ale częściowo ..... A święta się same nie zrobią ....
Ech, życie ....