
Tak się złożyło wczoraj, że do domu dotarłam dopiero po 20 [wyszłam o 6


Już na klatce schodowej niósł się echem oburzony wrzask Księciunia

Kiedy weszłam "prowadził mnie na pokoje" co chwila odwracając się i wrzeszcząc przez ramię z taka złością, że nie dał początkowo do siebie podejść

Dopiero jak usiadłam w fotelu wskoczył na kolana i zrzuciwszy rytualnie pół funta kłaków na moja czarną koszulkę wystawił tyłek do rytualnego klepania
