U nas białaczkowy Bronek jest jedynakiem. Mamy go od jego trzeciego miesiąca życia. Białaczkę wykryliśmy kiedy miał 10 miesięcy przez przypadek , bo kot nie miał (i do tej pory nie ma) żadnych objawów. Tfu tfu, przez lewe ramię

Przykład powyżej oznacza, że białaczka nie zawsze wiąże się z objawami. Kot zakażony "latentnie" może żyć do 11 - 13 lat w dobrym zdrowiu.
Test jednak zawsze warto powtórzyć. PCR można tez zrobić z krwi, niekoniecznie z biopsji szpiku, jest bardziej wiarygodny niż elissa. Droższy, ale gdy test elissa powtarza się dwa razy, cenowo się zrównują.
Dlatego nalegałabym na powtórzenie testu, jednak PCR z krwi, nie testu płytkowego elissa.
EDIT.
Jeszcze jedno mi się przypomniało. PCR ze szpiku wykryje również zakażenie latentne, które w "zwykłym" teście płytkowym elissa się nie pokaże. Może więc być tak, że elissa wyszłaby ujemna, a PCR ze szpiku dodatni.
To ważna informacja z podanego przeze mnie wątku. A Wiki miała robiony test na przeciwciała...
Test antygenowy na FeLV zasadniczo może wyjść fałszywy, tak jak każdy test elisa z powodów, o których wspomniała Blue. Natomiast, pomijając te przypadki - jest bardziej wiarygodny.
Test na przeciwciała przy FeLV jest mocno wątpliwy jeśli wyjdzie dodatni [kot może mieć przeciwciała FeLV z różnych powodów: trwającej infekcji , zwalczonego zakażenia, czy w wyniku reakcji poszczepiennej]. Powtórny test nie rozwikła nam tego. Natomiast jeśli wyjdzie ujemny jest wątpliwy tylko na jedną okoliczność - kot zaraził się niedawno i organizm jeszcze nie wytworzył przeciwciał. Powtórny test potwierdza dalszy brak lub pojawienie się przeciwciał.
Jednak - oba typy testów elisa na FeLV są o kant d..., w sytuacji, gdy mamy do czynienia z postacią latentną, gdy wirus jest wykrywany jedynie w szpiku, a nie we krwi kota. A to tylko PCR z biopsji szpiku.