Az tak czesto mi nie leje, zebym wpadala w ekstremalna wscieklosc i sie porywala na cudzego kota
Poza tym, nawet jakbym miala takie pomysly, to tutaj to nie takie proste
Po pierwsze - on prawdopodobnie ma czipa lub tatuaz, tu wiekszosc kotow (a juz zwlaszcza wychodzacych) ma, bo od paru lat to jest obowiazkowe dla wszystkich kotow (dzieki czipowi wlasnie odnalezlismy wlasciciela Gryzetki, tej znalezionej niebieskiej koteczki ktora mielismy na tymczasie prawie 2 lata temu), i nie boj nic, wet porownuje dane z tatuazu czy czipa z numerem, oraz danymi wlasciciela w ksiazeczce zdrowia kota, jak Pupuszowi robilam USG, to byla pierwsza rzecz, ktora wet sprawdzil

(to nie byl nasz staly wet).
Po drugie, poluje jeszcze na 3 bezdomniaki na sterylke (nie liczac kociat

), a mam na razie jeszcze tylko 3 talony na sterylki z SPA (tutejszego TOZ-u), i zostaly mi one wydane dla bezdomniakow. A 80€ z wlasnej kieszeni na kastracje kocura majacego wlascicieli mnie nie swedzi
Wole za to bezdomniakom zarcie kupic...
Edit: poza tym udawac glupiej tez by sie nie udalo, bo wet bezdomniaka kastruje i tatuuje, numer tatuazu wprowadza do centralnej bazy kotow jako kota wolnozyjacego (dostalismy wlasnie papier dla Strumpfa) i po numerze latwo mozna sprawdzic, jaki wet wykonal zabieg i KTO kota do weta dostarczyl. Ewidencja jest

W dodatku jedno ucho nadcinaja, zeby bylo od razu widac.