" Temat niesmaczny
bardzo powszedni."Uwaga!
Osoby wrażliwe uprasza się o pominiecie w lekturze tego postu!Ponieważ gorączka egzaminów gimnazjalnych już minęła i trochę po doświadczonej traumie wynikajacej z pytań egzaminacyjnych dotyczących radioaktywnych mszyc i biedronek ochłonęłam, mogę cofnąć się pamięcią do tego okresu nie używając słów uznawanych powszechnie jako niecenzuralne, bądź obraźliwe.
Moja Aplegra przygotowywała się do wspomnianych egzaminów, uczyła się zawzięcie, doświadczała ataków euforii jak i stanów totalnego zwątpienia.
Dla odreagowania, relaksu, rozruszania mięśni i dotlenienia organizmu postanowiła sprzątać kuwety.
Tak, tak, to była Jej decyzja!
Jeszcze jestem w szoku.
Któregoś wieczoru szuflując dzielnie i bez sprzeciwu woła
-"Mamoooooo!!
Chodź! Zobacz!"Wiedząc, że złoża diamentów tam nie odkryła ani drgnęłam, a jedynie powodowana grzecznością wykazałam minimalne zainteresowanie w postaci chrząknięcia -
"hęę?"Kika -
"No chodź! Coś zobaczysz!"
Jakbym kociej kupy nie widziała!
Dziecko jednak nieustępliwe -
" No chodź, bo to niemożliwe!"Już wiedziałam o co Jej chodzi.
Zobaczyła dawno niewidzianą Noisikową kupę.
Ponieważ doskonale wiem jak ta ostatnia wygląda, nie drgnęłam.
Dziecko nie mogło wyjść z podziwu -
"Ale glut!!!"
ja -
" Co? Sama byś się nie powstydziła takiego."
Kika z nieustającym podziwem -
"Noooooo!"
Egzaminy minęły, dzieciak się nie odstresowuje, wszystko wróciło do normy.
Kuwety sprzątam ja i jakoś przy tej okazji szczególnych egzaltacji nie doświadczam.
