Ja przez te koty mało dziś zawału nie dostałam! Rano zauważyłam charaktrystyczną plamę po haftnięciu. Trochę się zdziwiłam, że nic w nocy nie usłyszałam, ale przy sprzątaniu spanikowałam - kolor żółty, bez treści, czyli na pewno wątroba! Dalej oglądać całej trójce spojówki, sluzówki, wnętrze uszu - i nic. Koło stolika kolejna plama, pod nim - jeszcze większa! Rany, chlustające wymioty! Trzęsącymi rękoma zmywam, kładę się pod stolik i co widzę? Zrzucony kubek z resztką herbaty! Usłyszałam w nocy, że coś spadło, ale ani się nie stłukło, ani nie rozsypało, więc nie zareagowałam. Rano nie mogłam znaleźć swojego ulubionego kubka herbacianego, ale to mnie też nie zdziwiło, bo ostatnio zgubiłam 2 kawałki surowego łososia przeznaczonego do smażenia i duży magnetofon kasetowy! Łososia odłożyłam z większą jego ilością do obcieknięcia i pewnie w rozpędzie ugotowałam całość, bo do dziś już by dał znać o sobie, gdybym go tylko schowała przed kotami. A magnetofon wsadziłam do szafy, bo komoda, na której zawsze stoi, pełniła rolę zapasowego stołu. Historię kubka już znacie.
