Georg-inia pisze:nie mnie oceniać![]()
raz zawiozłam złapanego totalnego dzika na sterylkę, i jak mi powiedzieli, że były 4 płody to mało się nie poryczałam w głos w lecznicychociaż wiedziałam, że w tym miejscu rodzą się kocięta z wadami genetycznymi i umierają w męczarniach
dzielna jesteś kobitkaa domek? odezwał się?
Głupio mi cholernie.




Zwłaszcza, że do tej pory w rozmowach ze znajomymi opiekunami (nieforumowymi) byłam pierwsza, że trzeba... że inaczej nie można.
Głupi, głupi błąd taktyczny - nie pomyslałam o jednym szczególe. Koniec, klapa, amen.
Nie dam rady...
Domek milczy...
A Mrunia wyleguje sie na kanapie, konsumuje z miseczki i zaczyna mieć maniery niezwykle delikatnej, dobrze wychowanej koty.
Okazało się, że madame preferuje kuwety bez wkładu - dziś już dekoracji nie miałam.
Za to miałam mruczący ciężar przy poduszce...
Co przypomniało mi o jednej sprawie - co polecacie do odrobaczenia ciężarnej kotki? Ona jednak chyba ma nader bogate życie wewnętrzne i nie chodzi mi tu o przyszłe dzieci...
A dla urozmaicenia - kolega Felek Fisher, zwany Rybkiem, a także Elegantem:

Urodzony na działkach, bardzo przyjacielski dla ludzi, w końcu podbił serce mojej kuzynki. Wzięła go, pokochali się bardzo, ale nie tak bardzo, by zabrała go ze sobą do Holandii... Choc może to i lepiej - ona tam dość koczownicze życie prowadzi.
Czemu Felek jest u nas? Ano dlatego, że jej ojciec (a mój stryj) nie toleruje kotów... To taka mała wada mojej rodziny - dziadek miał gołębie, więc koty są oficjalnie na stanowisku szkodników. A nieoficjalnie, to rodzinnych kotów jest całkiem sporo
