MILUSIA z Katowic-prośba o zamknięcie wątku

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Nie kwi 15, 2007 10:36

Ja pozwolilabm jej chowac sie tam gdzie czuje sie bezpiecznie ale co jakis czas chocby poglaskac staralabym sie. Zeby iwedziala, ze jest ok. Pomruzyc troche oczy. A jak bedziesz miala czas, zeby poczytac to poczytaj pod szafa, moze wyjdzie sama.

Lidka

 
Posty: 16220
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

Post » Nie kwi 15, 2007 10:52

Cieszę się, że się udało, jak piszą wszyscy, nie speisz się, kot jet na pewno w szoku, 3 miejsce w krótkim czasie. Ja bym ją na początek zamknęła w mniejszym pomieszczeniu i oddzieliła od kotów. Może zbyt wiele bodzćów naraz to niezdrowo.
Obrazek

magicmada

Avatar użytkownika
 
Posty: 14568
Od: Śro paź 05, 2005 19:10
Lokalizacja: moose county

Post » Nie kwi 15, 2007 10:56

pisiokot pisze:Femka, do nas prawie rok temu przyjechała para kotów - kotka i kot (też z Katowic). Ich opiekunka z powodów życiowych musiała je powierzyć w tzw. dobre ręce i przez ogłoszenie na Forum trafiły do mnie. W tym czasie był u mnie jeden rezydent - Dyzio. Koty przez tydzień siedziały za łóżkiem i półkami z książkami, przestraszone nową sytuacją i nowym domkiem, nieufne, lękliwe baaardzo - nawet za bardzo nie mogliśmy im się przyjrzeć bo siedziały tam jak myszki pod miotłą. Postawiliśmy im za łóżkiem kuwetę i jedzonko i daliśmy im święty spokój, wiedząc, że musi minąc trochę czasu żeby nabrały zaufania i się oswoiły. Zaglądaliśmy za łóżko tylko na krótkie seanse - mówiliśmy do nich, myzialiśmy przez chwilę i zostawialiśmy je w spokoju. Po dwóch dniach zaczęły wychodzić w nocy i buszować po mieszkaniu, po około tygodniu powoli zaczęły wyściubiać noski w naszej obecności, ale gdy się robiło jakiś ruch w ich stronę - chowały się. Po dwóch mniej więcej tygodniach zauważyłam, że jak wstaję rano to siedzą koło łóżka i nie uciekają. Zlikwidowaliśmy więc prowizoryczną toaletę i stołówkę za łóżkiem i zaczęliśmy wołać towarzystwo na śniadanko do kuchni razem z Dyziem. Potem to już było z górki :D
Daj Milusi trochę czasu, musi się przyzwyczaić, nabrać zaufania do Ciebie, zresztą to nie pierwszy Twój kot, sama wiesz jak postępować w takich sytuacjach. Jak czytam, że już pierwszego dnia dała się brać na ręce to widzę, że dobrze będzie :D
Najważniejsze, że relacje z Twoimi pozostałymi kotami są ok., reszta się ułoży :ok:



baardzo podniosłaś mnie na duchu. ja w ogóle nie biorę pod uwagę opcji, że nie będzie dobrze :D i wiem, że nic na siłę i trzeba czasu. widzę masę pozytywnych sygnałów, z godziny na godzinę coraz więcej. bardzo bardzo się cieszę na najmniejszy pozytywny symptom. Faktycznie to nie moje pierwsze dokocenie, ale pierwszy raz podjęłam się opieki nad tak doświadczonym zwierzątkiem
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Nie kwi 15, 2007 11:06

niestety, izolacja nawet chwilowa nie jest możliwa, ponieważ moje wszystkie pomieszczenia są otwarte.

na pewno nic nie będę przyspieszać. ona sobie siedzi w szafie, rano spędziłam z nią tam prawie godzinę, potem jeszcze z pół na moich ramionach w pokoju. teraz znów jest w szafie, a tymczasem moje koty wracają zdecydowanie do równowagi, bo na przykład poukładały się na swoich tradycyjnych miejscach bez pozycji "gotowości", a nawet trochę poskubały śniadania.

za jakiś czas znowu do niej pójdę, o ile wcześniej sama mnie nie zawoła, bo już się dzisiaj tak zdarzyło.

bardzo dziękuję Wam za pomoc.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Nie kwi 15, 2007 12:05

mam nowe dobre wieści :lol: , ale też kolejne smutne obserwacje :cry:

Milusia prawdopodobnie była przynajmniej kilka razy uderzona. Mam ze "starymi" futrami taki zwyczaj przy mizianiu, że one wchodzą mi na ręce, a ja je głaszczę po całym futrze i delikatnie pukam po pupkach. One to bardzo lubią, bo to pukanie jest bardzo bardzo delikatne. Zrobilam też tak Milusi, a ona w dzikim wrzaskiem uciekła znowu pod łóżko, czyli tam, skąd wczoraj nie udało mi się jej wywabić. Potem wyszła i znowu przykleiła mi się do szyi, ale jej reakcja daa mi dużo do myślenia.

a teraz dobre wieści: zaczęła się przeciągać. Nie wiem, czy to jest reguła u kotów, ale Femka, Koraliś i Zosia robią to, jak zadowolone budzą się na śniadanko i są w dobrych nastrojach. więc i u Milusi widzę w przeciąganiu dobry objaw.
Poza tym w czasie miziania (ciągle jeszcze w szafie) zaczyna się wiercić i wystawiać brzuszek, jak tylko a chwilę przestanę głaskać futerko, natychmiast barankuje :lol: no i mięsko zaniesione do szafy zjadła z dużym apetytem. :lol:
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Nie kwi 15, 2007 18:46

trzymam kciuki za aklimatyzację Milusi :ok: :ok:
Obrazek

Zuzia1

Avatar użytkownika
 
Posty: 1529
Od: Śro lip 05, 2006 12:43

Post » Nie kwi 15, 2007 20:26

:) ona sie przyzwyczaja

dedi

 
Posty: 3288
Od: Pt maja 26, 2006 10:39
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Nie kwi 15, 2007 20:51

są nowe wieści na temat Milusi.

To jest absolutnie niesamowita kotka. jest tak spragniona pieszczot i ciepła, że wpija się we mnie z całej siły, gdy gładze jej futerko i łepek. łącznie z pazurkami, co oczywiście już na mnie widać :lol: .

Z godziny na godzinę jest lepiej pod każdym względem za wyjątkiem zdrowia, ale w kwestii zdrowia to też nie jakieś - na moje oko - straszne choróbska, tylko przypadłości zaniedbanej, schroniskowej kotki. Nawiasem mówiąc to nie mogę wyjść z podziwu: kotka przez ostatnie dni była u dziewczyny, która jest zaangażowaną wolontariuszką, a nie zauwazyła, że to siusianie to nie tylko stres, a na futerku widoczne są początki jakiejś choroy skóry. Ale to nie są rzeczy najważniejsze. W przyszłym tygodniu (jak już się bardziej oswoi) zabiorę ją do wetki na generalny przegląd i zaplanujemy kalendarz działań. Moje podejrzenia co do siusiania na podłogę:
- stres (to na pewno),

- ruia (nie ma wcale pewności, że ona jest sterylką), pewne objawy typowe, ale brak zainteresowania moim Koralisiem zastanawia. nie sądzę, żeby brak wzajemnego oswojenia był przeszkodą w ruikowych zachowaniach kota i kotki. tymczasem brak jest zainteresowania z obu stron.

- zapalenie pęcherza - bardzo typowe objawy.

Poza tym, robimy ogromne postępy. Milusia początek dnia spędziła w szafie, gdzie znalazła sobie kryjówkę. Ułozyłam jej tam mój żakiet, który i tak parę dni temu został bezpowrotnie zalatwiony przez Zosię i Koralika. Więc Milusia już ma swój kącik, w którym czuje się bezpiecznie. I to na tyle bezpiecznie że z apetytem (aż miło było patrzeć) wchłonęła przyzwoitą porcję mięska. Na deser oczywiście bardzo solidna porcja miziołków (ja w pozycji półleżącej przy szafie :lol: ). Dochodziłam do niej co kilkanaście minut, ugadałam się przy tym jak nie wiem co :lol: . W pewnym momencie Milusia zaczęła się z tej szafy wydzierać, a jak doszłam to przestała. Zawołała mnie futra jedna, bo za długo bez miziołków była :D Tym razem było i przeciąganie, obowiązkowe baranki, wywalanie brzuszka do góry i w ogóle MRUCZENIE. Zeszło jakieś pół godziny.

a muszę podkreślić, że dzisiaj zamierzałam dokończyć pisanie pracy dyplomowej, co oczywiście okazało się niewykonalne :lol:

Następnym razem Milusia znów mnie zawołała, ale tym razem już SAMA malutkimi kroczkami wyszła z szafy, po czym, cały czas domagając się miziania, malutkimi kroczkami zaczęła się przesuwać (a raczej przeczołgiwać) w kierunku pokoju, gdzie były trzy pozostałe ogony. ta droga od szafy w przedpokoju do skrwaka dywanu w pokoju zajęła nam jakieś 40 minut, a zaznaczam, że nie mieszkam w Belwederze, tylko w M-3, 40 metrów całość :lol:

Jak już doszłyśmy do dywanu, to Milusia po prostu położyła się na samym środku i zasnęła :lol:

jeszcze oczywiście zwiewa do szafy (na przykład przed lekarstwem), teraz też leży pod łóżkiem w sypialni, ale to już zupełnie inna kotka.

Jej przybycie do nas najgorzej znosi Zosia. Może dlatego że ma dopiero 9 miesięcy i jest z nami zaledwie od października? nie wiem. w każdym razie okropnie się boi Milusi. Być może przyczyną jej strachu jest to, że Milusia jest bardzo podobna do kocura, który Zosię maltretował na podwórku, zanim trafiła do mnie. Ale jestem dobrej myśli, bo przecież ona całkiem niedawno musiała się oswoić z nowym domem i dwoma rezydentami (Koralisiem i Femką).

Femka i Koraliś są już na takim etapie, że mimo obecności Milusi w pokoju śpią na swoich stałych miejscach i wcale nie mają zamiaru jej atakować. Na razie tylko nie pozwalają jej się za bardzo zbliżyć, bo wtedy wydają delikatny syk. /Ale to już zupełnie nie ma nic wspólnego z agresją, której wystąpienia już nie przewiduję. Staram się nie zaniedbywać moich "starych" rezydentów, żeby nie poczuli się odrzuceni i jakoś pchamy ten wózek do przodu.

Trochę obawiam się jutra, bo muszę iść do pracy i zostawić je same. Nie podoba mi się trochę też to, że koty przez cały dzień się nie załatwiały, ale też w ogóle nie jadły. Czyli/ stres jest. Femka wylizała mi z ręki jak codzień /PETa, więc aż tak strasznie chyba nie jest. generalnie do chudzinek nie należą, więc od jednego dnia godówki nic im nie będzie.

Milusia czuje się więc coraz lepiej, raz nawet zrobiła całkiem przyzwoite siusiu do kuwety, do której zaglądała w sumie trzy razy.

Następne wieści, jak tylko coś ważnego się wydarzy.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Nie kwi 15, 2007 22:02

Femka gratuluje nabytku :D To naprawdę piękna kota :love: .
Widziałam Mili w ubiegły piątek w mieszkaniu Klaudii ( pojechałam zaprzyjażnić się z drugim rezydentem tymczasowym, czarnulkiem który na marginesie niestety do mnie nie trafił pomimo umowy:twisted: - Klaudia się rozmyśliła).
Oczywiście Mili miała swój kącik w ...szafie. Leżała sobie obojętna na wszystko leniwie mrużąc oczęta, nie wykazując zainteresowania niczym i nikim. Patrząc na nią pomyślałam - Boże jaka zrezygnowana, pogodzona z losem, chora (bo furczała oddychając ciężko) bida. Nie syczała nie prychała zero jakichkolwiek reakcji. "Siedzę w szafie ale mnie tu nie ma"

Jakie to szczęście że znalazała Ciebie :!: Czytając wieści z "lini frontu socjalizacji" jestem przekonana że Mili rozkwitnie dzięki Twojej cierpliwośći, opiece i uczuciu które w to wkładasz. :kotek:
Pozdrowionka :) mizaiki dla "czteropaku". Trzymam :ok: :ok: :ok:

Sylda

 
Posty: 96
Od: Wto lut 21, 2006 1:04
Lokalizacja: KATOWICE

Post » Nie kwi 15, 2007 22:09

czteropak dziękuje i odwzajemnia miziaki :lol:
czy możesz mi powiedzieć: ona reagowała na jakiekolwiek zachęty do miziania? mam wiele różnych spostrzeżeń po jednym dniu, i obaw.

u mnie jak tylko do niej dojdę i zacznę ją dotykać, ona wariuje
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Nie kwi 15, 2007 22:41

Widzę, że mamy podobne problemy. Ja na całe szczęście mogłam Piastkę odizolować od pozostałych kotów, ale zupełnie nie wiem w jaki sposób przekonać ją do reszty zwierzyńca. Tzn. mam kilka pomysłów (czy dobrych, to się okaże), ale czy przydałyby się Tobie? Ja narazie wymieniam koty zapachami (podmieniam legowiska) i pozwalam im z daleka na siebie patrzyć. Tak czy siak trzeba czasu i cierpliwości o czym przecież dobrze wiesz. Drugi mój pomysł jest już bardziej odważny. Przyniosłam od mamy transporter. Jest ogromny, bo mama ma maine coona, wstawilam go Piastce do pokoju, żeby się oswoiła z nim. Jutro chcę kicię wnieść w tym transporterze do rezydentów, żeby mogli się bezpiecznie z bliska obwąchać. Zobaczymy co z tego wyniknie.
Trzymam mocno kciuki :ok: :ok: ale i tak wiem, że wszystko się ułoży. :)
Żadne niebo nie będzie Niebem, jeśli nie powitają mnie w nim moje koty.
Obrazek

M@ja

 
Posty: 669
Od: Pon lis 27, 2006 13:36
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon kwi 16, 2007 7:28

Femka pisze:czy możesz mi powiedzieć: ona reagowała na jakiekolwiek zachęty do miziania? mam wiele różnych spostrzeżeń po jednym dniu, i obaw.



Powiem tak..
Gdy Milusia została zaadoptowana przez Klaudię, bardzo szybko się dostosowała do nowych warunków.
Ja ją znam jako kota bardzo miziastego, nawet oddech był o niebo lepszy....

Kiedys siedziałam u nie parę godzin i Milusia nie odtępowała mnie na krok.
Między czasie trafiła do niej Krówka .... Milusia ją zaakceptowała..nawet sa zdjęcia gdy siedzą razem.

Nie było problemy z sikaniem......

Dopiero gdy wzieła ''niby'' na tymczas Czarnego kocura się zaczeło...

Najgorsze jest to że nic nam nie mówiła.....nic nie wiedziałysmy o jej stanie......

Gdy poszłam w piatek i zobaczyłam ją....załamałam się .....
Milusia siedziała w szafie , i mimo że była wystraszona , jak do niej podeszłam zaczełam ja głaskać...pokazała brzuszek i głasków nie bylo końca
Schroniska dla zwierząt ,muszą być postrzegane ,jak wyrzut sumienia .
Kiarunia[i]
Myszaczek[i]
Dziurkacz[i]
http://www.ratujkonie.pl
Obrazek

iwona_35

 
Posty: 9993
Od: Sob lis 19, 2005 10:54
Lokalizacja: Siemianowice Śl.

Post » Pon kwi 16, 2007 9:24

iwona_35 pisze:
Femka pisze:czy możesz mi powiedzieć: ona reagowała na jakiekolwiek zachęty do miziania? mam wiele różnych spostrzeżeń po jednym dniu, i obaw.



Powiem tak..
Gdy Milusia została zaadoptowana przez Klaudię, bardzo szybko się dostosowała do nowych warunków.
Ja ją znam jako kota bardzo miziastego, nawet oddech był o niebo lepszy....

Kiedys siedziałam u nie parę godzin i Milusia nie odtępowała mnie na krok.
Między czasie trafiła do niej Krówka .... Milusia ją zaakceptowała..nawet sa zdjęcia gdy siedzą razem.

Nie było problemy z sikaniem......

Dopiero gdy wzieła ''niby'' na tymczas Czarnego kocura się zaczeło...
Najgorsze jest to że nic nam nie mówiła.....nic nie wiedziałysmy o jej stanie......

Gdy poszłam w piatek i zobaczyłam ją....załamałam się .....
Milusia siedziała w szafie , i mimo że była wystraszona , jak do niej podeszłam zaczełam ja głaskać...pokazała brzuszek i głasków nie bylo końca



na czym polegał problem z Czarnym? to znaczy, czy stroną agresywną była Milusia czy tamten kocurek? mam wrażenie, że tamten. Jeśli tak, to u mnie problem nie powinien się pojawić, bo żadne z moich futer oprócz nieufności i charakterystycznej rezerwy, nie przejawiają w ogóle agresji w stosunku do Milusi.

Potwierdzam, że miziasta jest nieprawdopodobnie :lol: wystarczy ją przyjaźnie dotknąć, a wywala brzuszek, przerwca na boki, barankuje do nieprzytomności :lol:

ale są też objawy świadczące, że musiała być źle traktowana, również fizycznie. Chociaż już się przekonała o mojej gotowości do miziakó, za każdym razem, kiedy do niej dochodzę, pierwszy odruch jest obronny, żeby się schować. Ona się cały czas boi moich intencji w pierwszym momencie.

a zaczęła siusiać również dlatego, że była w pierwszym stadium rui. zastanawiam się, jak to możliwe, że Klaudia, podobno taka miłośniczka kotów, wolontariuszka, nie zauważyła tego, a za siusianie tak drastycznie Milusię karciła.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Pon kwi 16, 2007 9:29

M@ja pisze:Widzę, że mamy podobne problemy. Ja na całe szczęście mogłam Piastkę odizolować od pozostałych kotów, ale zupełnie nie wiem w jaki sposób przekonać ją do reszty zwierzyńca. Tzn. mam kilka pomysłów (czy dobrych, to się okaże), ale czy przydałyby się Tobie? Ja narazie wymieniam koty zapachami (podmieniam legowiska) i pozwalam im z daleka na siebie patrzyć. Tak czy siak trzeba czasu i cierpliwości o czym przecież dobrze wiesz. Drugi mój pomysł jest już bardziej odważny. Przyniosłam od mamy transporter. Jest ogromny, bo mama ma maine coona, wstawilam go Piastce do pokoju, żeby się oswoiła z nim. Jutro chcę kicię wnieść w tym transporterze do rezydentów, żeby mogli się bezpiecznie z bliska obwąchać. Zobaczymy co z tego wyniknie.
Trzymam mocno kciuki :ok: :ok: ale i tak wiem, że wszystko się ułoży. :)


Maju, kontakt z Tobą będzie dla mnie bardzo cenny. Faktycznie problem mamy podobny, ale ja zaczęłam zupenie inaczej. Z braku możliwości odizolowania, koty mają do siebie dostęp. Na szczęście nie widzę żadnych skłonności do agresji. Jest tylko nieufność. Wydaje mi się, że najabradziej teraz będę musiała się skupić na Zosi, która - nie wiem zupenie dlaczego - bardzo boi się Milusi. Ale jak pisałam wcześniej, może widzieć duże podobieństwo do kocura, który ją katował zanim trafiła do mnie.

Ja podglądam cały czas Twój wątek :lol: trzy dni temu do głowy by mi nie przyszło, że za chwilę będziemy siostrami w biedzie :lol: decyzja o wzięciu Milusi zapadła w sobotę do południa.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Pon kwi 16, 2007 10:00

Femka pisze:
na czym polegał problem z Czarnym? to znaczy, czy stroną agresywną była Milusia czy tamten kocurek? mam wrażenie, że tamten.


ale są też objawy świadczące, że musiała być źle traktowana, również fizycznie. Chociaż już się przekonała o mojej gotowości do miziakó, za każdym razem, kiedy do niej dochodzę, pierwszy odruch jest obronny, żeby się schować. Ona się cały czas boi moich intencji w pierwszym momencie.

a zaczęła siusiać również dlatego, że była w pierwszym stadium rui. zastanawiam się, jak to możliwe, że Klaudia, podobno taka miłośniczka kotów, wolontariuszka, nie zauważyła tego, a za siusianie tak drastycznie Milusię karciła.


1- Czarny młody kocurek skory do zabaw, napadał Milusie...Krówka była spokojna, chodziła swoimi drogami...Milusie bardzo to stresowałao, dlatego zainterweniowałysmy.........nie wiedząc o całej prawdzie

2-O sikaniu dowiedziałam sie w ten feralny piatek.....
W trakcie rozmowy przyznała sie..a wręcz wygadała się że parę razy nasikala i Klaudia na nia nakrzyczala

Dlatego jestesmy pewne ze Milusia była źle traktowana......

3-Klaudia pokazała się nam z tej dobrej strony, kochajaca zwierzęta .....
Będąc u niej w domu wczesniej ....zanim przyjechal czarny..bylo sielankowo....Milusia na pościeli, szczęsliwa....

Więc bylam w wielkim szoku...gdy sporty do mnie zadzwoniła i oznajmiła że z Milusią jest żle ...

Dlatego do niej pojechalam ......

Teraz wiem że Klaudia nie jest miłosniczką zwierząt..tylko uwielbia mieć ładne rzeczy...
Nie wiem dlaczego w tedy postanowiła że się nią zajmie...ujęła ją jej smutna historia.....
Wtedy chciała jej pomóc.....

Sądzę że
Milusia to był''wypadek przy pracy''
Teraz ma pięknego czarnego kocura......
Ostatnio edytowano Pon kwi 16, 2007 10:18 przez iwona_35, łącznie edytowano 1 raz
Schroniska dla zwierząt ,muszą być postrzegane ,jak wyrzut sumienia .
Kiarunia[i]
Myszaczek[i]
Dziurkacz[i]
http://www.ratujkonie.pl
Obrazek

iwona_35

 
Posty: 9993
Od: Sob lis 19, 2005 10:54
Lokalizacja: Siemianowice Śl.

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 189 gości