Cumka pisze:Zazdroszcze ludziom, którzy opowiadają, że kotki rodziły w nocy i nikt, niczego nie widział, nie słyszał aż do rana. A rano były już wylizane, czyściutkie kociaczki :D
Przecież ja chyba umrę z nerwów jak moja niunia będzie rodzić!
Pyza urodziła w dzień, ale tak, że nikt nie wiedział, że juz jest po. Zaszyła sie w werslace mojej mamy (taka starego typu, z tyłu przyczepiony kawałek fizyliny, który koty łatwo odchylały i wchodziły do środka.
Mama polożyła sie na chwile w ciagu dnia i usłyszała cichutkie popiskiwanie, Pyza zdazyła juz urodzic i kocieta były suche.Całe towarzystwo lezało na kołdrze i nawet nie było sladów po porodzie. Mama wyjęła kocieta i Pyze i przeniosła na przygotowane wczesniej miejsce. i znów sie położyła, kiedy zasypiała znów usłyszała popiskiwanie. okazało sie, że by jeszcze jeden maluszek, który zaplatal sie posiciel. Wtedy Ewa, moja córka wyjęła wszystko z wesalki, przejazały z mama kazda rzecz, ale juz wiecej kociat nie było. W sumie były trzy kocurki. Było to 13 czerca 2000 roku, w czwartek po południu.
Pyza była niespokojna juz ze trzy dni przed porodem, szukała miejsca, ale do wersalki nie zaglądała, mimo iz wczesniej zdarzały jej sie tam drzemki. Pyza urodział dosłownie i w przenosni jak kotka