=^..^=

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie kwi 02, 2006 19:57

Extra się czyta. Pozdrawiam :D

Devils little sister

 
Posty: 12
Od: Nie mar 26, 2006 14:32

Post » Nie kwi 02, 2006 21:25

Izy! Mam do Ciebie prośbę.
Niedawno przeglądałam w ciągu 2-3 dni bardzo wiele różnych wątków. W jednym z nich były przykłady, jak przy pomocy klawiatury można wyrazić różne miny i stany emocjonalne kota. Wszystko mi się pomieszało i teraz nie wiem, gdzie był ten wątek, a chciałabym go odnaleźć (chodzi o te kocie miny).
Widzę po tytule twojego wątku, że będziesz wiedzieć, o co mi chodzi.
Bardzo mi zależy. Pliiiiizzzzz
:catmilk:
Ela

Ela_m

 
Posty: 44
Od: Wto gru 27, 2005 18:38

Post » Nie kwi 02, 2006 21:46

Witaj Izy :ok:
czekam na dlalsze opowieści :D

Ela, znalazłam takie kocie miny:
^-_-^ - uśmiech śpiącego kota
^-_-^(@@@@)/ - kołysanka
^o-o^ - głupawy kot
^!-!^ - smutny kot
^o_0^ - kot na haju
^o.o^ - kot z małym noskiem
^*-*^ - kot ze świecącymi oczami
^o_o^ - zwykły koci uśmiech
^o_-^ - w połowie przebudzony kot
>^-_-^< - śpiący kot z wąsami
=^^= - kot z wąsami
>^.y.^< - kot z długim noskiem
=^..^= - Izykot :wink:
=^KOT^= - wejscie na KOTERIĘ
Spróbuj trochę z siebie dać tym, co mają gorszy świat...
Obrazek ->tu nasz wątek-> a tu album :)

Fraszka

 
Posty: 5746
Od: Wto lip 27, 2004 9:04
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Nie kwi 02, 2006 22:54

Dziękuję Fraszko! :spin2:
Ela

Ela_m

 
Posty: 44
Od: Wto gru 27, 2005 18:38

Post » Nie kwi 09, 2006 15:16

Luc


Kotka pochodziła z innej miejscowości,ojcem jej dzieci musiał być jakiś Rudy Kocur.
Dwoje kociąt.
Różowe,prawie przezroczyste noski,rózanopalce łapusie,poduszeczki maleńkie,rozbrajające.
Jeden białorudy i drugi płomiennie rudy,pręgowany. :love: :love:
Dzieciaki siedziały zafascynowane pięknem narodzonego ŻYCIA.
Kotka bardzo nam zaufała,biorąc pod uwage jak była dzika i jak krótko u nas była.
Mogliśmy brać tłuste kluseczki na ręce,podziwiać,delikatnie gładzić miękkie futerko.
Obserwowaliśmy jak piją mleko,jak ugniatają sutki matki,jak matka tkliwie się nimi opiekuje.
Potem otworzyły oczka,zaczęły poznawać świat i nas.
Rudy kociak dostał wyjątkowo imię ludzkie:Lucjan,Lucek.Luc.
To dlatego,że urodziło się wtedy pewne dziecko i Lucek miał być jego"mlecznym bratem".
Pierwszy się urodził i był większy od swego białorudego braciszka,rósł szybciej.
Klopsiki uwielbiały gdy braliśmy je na ręce,bawiliśmy się z nimi.
To co wyprawiały bawiąc się wspólnie,tego żadne słowa nie opowiedzą.
Będąc dziećmy były bardzo z sobą zżyte,jednak gdy dorosły,Luc zaczał dominować i niestety białorudy kocurek musiał mu się podporządkować,a najlepiej schodzić z drogi.
Luc był największym kocurem jakiego znałam.
Był najbardziej związany ze mną.Byłam wtedy oczkiem w głowie rodziny.
Luc częto wybierał się na dalekie wędrówki,znikał nawet na kilka dni.
Często zachowywał się jak pies,gdy szłam do sklepu szedł ze mną i czekał pod sklepem ,aż wyjdę.
Żaden pies oczywiście nie ośmielił sie go zaczepić.
Umiał dużo sztuczek,po prostu dla mnie,lubił uczyć się nowych rzeczy.
Przybij piątkę,daj łapę,siadaj,czy skoki przez kij,to była dla niego frajda.
Rządził na wsi i po kilku latach prawie cała populacja wioskowych kotów była płomieniście ruda. :wink:
Niestety ,kiedyś zawisło nad nim niebezpieczeństwo,ktoś zobaczył,że kocur wypija jajka.Nikt przy zdrowych zmysłach nie trzyma kota,który przyczynia sie do szkód w gospodarstwie.
Próbowałam go nauczyć,że jajka są nie do jedzenia,że są tabu.
Gdy spał na kanapie wkładałam mu dwa jajka.Oczywiście cwaniak nie tknął w domu,wiem jednak,że chociaż ograniczył proceder,to całkiem z niego nie zrezygnował.Nieraz widziano,go jak również u sąsiada regulował stan narodzin kurcząt,w jego kurniku. :?
Jednak ze względu na mnie,bo wiedziano jak bardzo kot jest związany ze mną,uszło mu to na sucho. :1luvu:
Długo rządził swym wiejskim królestwem,aż któregoś razu po prostu nie wrócił ze swojej wyprawy. :cry:
Podejrzany jest o to lis,bo ojciec często widział kocura w lesie.
Psy bały się go zaczepiać,na pewno nie wpadł pod samochód,bo ruch był strasznie ograniczony,na jedynej drodze w okolicy.
Jeżeli ktoś rządzi za Teczowym Mostem,to na pewno wielki,piękny,mądry Luc.I na pewno jest sprawiedliwy.

:aniolek:

izy

 
Posty: 11
Od: Nie mar 19, 2006 20:48

Post » Pon kwi 10, 2006 21:05

Luc

Pod wpływem wspomień sięgnęłam do albumu i prezentuję zdjęcie Lucusia.Niestety jest czarnobiałe,o cyfrówkach można było pomarzyć.
O tym jak wielki to kot,niech powie to,że jest na tle pnia drzewa,którego jeden człowiek nie był w stanie objąć ramionami.
* * * * * *

Kochałam Cię i wiem,że o tym wiedziałeś.


Obrazek
Ostatnio edytowano Pon kwi 10, 2006 21:27 przez izy, łącznie edytowano 1 raz

izy

 
Posty: 11
Od: Nie mar 19, 2006 20:48

Post » Pon kwi 10, 2006 21:18

Ładne...
Luc wspaniały...

Proszę o jeszcze :1luvu:

dorregaray

 
Posty: 310
Od: Nie sty 01, 2006 18:50

Post » Pon kwi 10, 2006 21:26

witaj, izy
pisz jeszcze

Kocurro

 
Posty: 11393
Od: Nie sty 11, 2004 20:31
Lokalizacja: Warszawa-Bemowo

Post » Pon kwi 17, 2006 16:29

Pipi.

To właściwie smutna historia.
Zastanawiałam się czy ją opisać,ale każda historia czegoś uczy,a poza tym jej bohaterka miała spory udział w mym życiu.
Nie mogę jej pominac.
Była córka Kotki,jej rodzeństwo zabrała ciocia,ona jedna została u nas.Póki była mała była czarującym kociakiem.Była drobna,miała wysokie łapy,biała w szare,pręgowane łaty,coś jakby krówka.
Z wyglądu:chudziutka,wysokie łapy,uszka jak warkoczyki,oraz z charakteru:niegrożna psotnica,przypominała nam bohaterkę książki dla dzieci:Pipi.
Pipi Pończoszanka,taki śliczny Patyczak.
Dokazywała ze swoim rodzeństwem,póki było u nas,zaczepiała stare koty,była wesołą iskierką.
Wszędzie było jej pełno.
Gdy dorosła jej proporcje się nie zmieniły,nigdy zresztą nie stała sie grubaskiem.
Zaszła w ciążę i urodziła kocięta.
Niestety,nie wiem z jakiego powodu zagryzła młode.
Najpierw myśleliśmy,że po prostu urodziły sie martwe,ale znależlismy ślady jej zębów na małych ciałkach.
Nie wiem dlaczego tak zrobiła,ale od tej pory nie miała już kociat,nawet rujek nie miała.Jeśli jakaś kotka rodziła,trzeba było uważać,aby Pipi nie było w pobliżu bo zagrażała młodym.
Dopiero jak trochę podrastały,przestawała się nimi interesować.
Chyba właśnie to sprawiło,że nikt nie lubił tak naprawdę Pipi,oprócz mnie.
Ja wiedziałam,że takie postępowanie kotki było czyms spowodowane i nie ma w tym jej winy.
Oczywiscie nikt jej nie krzywdził,ale nikt nie miał do niej serca.
Mysle,że dlatego,że dobrą matkę ceni się nawet wśród zwierząt,a ona zabiła swoje dzieci.
Kotka stała sie straszna zrzędą i marudą.
Nie przyjażniła się z reszta kotów,chodziła swoimi drogami.
Przeżyła wiele lat,gdy miała chyba 14 lat jej wzrok stał sie odrobinę słabszy.
Kotka zaczeła polować na mała kurczęta,które były bardzo łatwym łupem.
Łatwiejszym niz wróble,czy myszy.
Puchate,wielkanocne kurczęta ginęły w jej paszczy.
Ja jestem przekonana,że z powodu słabszego wzroku kotka brała je za ptaki,musiałam jednak przekonać o tym rodziców.
Może zresztą wszystko co małe i co popiskiwało,wydawało jej się zwierzyną.
Wiele mnie to kosztowało,w końcu stanęło na tym,że dopóki kurczęta były bardzo małe,kotka przebywała na dworze w klatce,dla kwoki właśnie.
Klatki taka jest dość spora i kotka przebywała sobie na słoneczku,wiec krzywda wielka jej sie nie działa,a przecież mogła stracić życie.
Kotka nioe odrózniała kurczaków naszych,od kurczaków sąsiada.
Gdy kotka odeszła ze starości w wieku chyba 17 lat,wiem że niektórzy odetchnęli z ulgą.
Żyła długo,inne koty rodziły się,odchodziły,.ona BYŁA.
I pozostała dla mnie Pipi Pończoszanką,małym,wielkim Patyczakiem.
Gdyby ktoś zapytał czego uczy ta historia,powiem nie wiem.
Może tego,że czasem kochamy kogoś mimo,że nie pochwalamy tego co robi,mimo ,ze nas rani.
A może tego,aby nie potępiać kogoś,gdy nie wiemy jakie motywy kierują jego postępowaniem.Coż,niech każdy sam to przemyśli.
Mam nadzieję,ze za Tęczowym Mostem jest jednak szczęśliwa.

:aniolek:

izy

 
Posty: 11
Od: Nie mar 19, 2006 20:48

Post » Pon kwi 17, 2006 16:41

Kolejna kocia historia....opowiadaj dalej...

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Wto kwi 18, 2006 21:08

Pipi.

A jednak.
Byłam pewna,że wszystkie zdjecia Pipi straciłam,a tu okazuje sie,że jedno ocalało.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nawet pozuje,tyłem do wszystkich,samotna.
Żegnaj Maleńka.

Obrazek

izy

 
Posty: 11
Od: Nie mar 19, 2006 20:48

Post » Śro kwi 19, 2006 9:46

Witaj piękne historie ,wspaniale piszesz mogłabyś wydać nowelki o kocim życiu,czyta się to z wielkim zaciekawieniem i łzą w oku, bardzo miło czytać o takim zamiłowaniu do zwierząt ,a Twój rudasek był piekny :)

Monika L

 
Posty: 5444
Od: Śro wrz 21, 2005 14:53
Lokalizacja: Lublin

Post » Nie kwi 23, 2006 18:46

Musti...moja miłość.

Musti był dzieckiem Kotki.
Dopóki nie wyrósł z pieluszek wszyscy myśleli,że to kocurek,a okazał sie koteczką.
Był śliczną szylkretką i był jedynym grzecznym kociakiem jakiego znałam.8O
Wszystkie był psotnikami,małymi diabełkami,szalały gdzie się dało i nikt się temu nie dziwił.:twisted:
Nie Musti.
Imię dostał po bohaterze filmu dla dzieci,właśnie takiego grzecznego kotka z kokardką na szyji,który mówi proszę i dziękuję.
Nigdy nie robił czegoś,co mu zakazano.
Był śliczny,wszyscy go podziwiali.W zasadzie wychodził tylko na potwórze,był ufny,nie bał się ludzi.
Był już podrostkiem,gdy raptem zniknął. :!:
To,że bardzo trzymał sie domu,jeszcze bardziej czyniło ten fakt niewiarygodnym.
Na wsi wszyscy wiedzą czyj to kot i powiedziano by nam gdyby ktoś go widział.
Obok była droga,ale na niej dzieci jeżdziły na rowerkach,zimą bawiły na sankach,więc ruch był taki,że przejechanie nie wchodziło w grę.
Szukaliśmy całe popołudnia,jak tylko wracaliśmy ze szkoły,wieczoramy wołaliśmy,szukaliśmy w zaroślach i na polach.
Najbardziej dziwiło nas to,że zginął kotek,który tak bardzo nie lubił oddalać się od domu.
Wszyscy go jednak kochali i szukaliśmy go przez parę tygodni.
Niestety bez rezultatu.:crying: :strach:
Bardzo byliśmy zrozpaczeni,nie mogliśmy się z tym pogodzić.
I któregoś dnia Musti przyszedł do domu,po prostu przyszedł.:?:
Wyglądał normalnie,nie był wychudzony,tylko bardzo przestraszony.Długo nie mógł sie uspokoić.
Byliśmy przeszczęśliwi. :spin2: :spin2: :spin2:
Sprawę wykryła nasza mama.
Gdy byliśmy w szkole,dziewczynka,około 6 letnia córeczka ludzi,którzy sprowadzili sie do naszej wsi,chodziła i szukała,wołała kotka.
Musti przez dłuższy czas nie chciał w ogóle wychodzić z domu.
Pózniej uspokoił sie,był znów kochanym,grzecznym kotkiem.
Jego ulubionym zajęciem było przyglądanie się jak ojciec patroszy kurczaka,lub inny drób.
Oczywiście dostawał na końcu trochę mięska,ale to nie to go pociągało.
Siedział obok i był tak zafascynowany,że czasami wyciągał łapkę,jakby chciał pomóc.
Najwiekszą karą byłoby nie pozwolić mu uczestniczyć w tym zajęciu.
Którejś nocy musiał jednak wyjść,bo dał nam w prezencie dwa kocięta.Miał wtedy około roku.
Nie pamiętam co sie stało z drugim kociakiem,czy urodził sie martwy,czy umarł bo był słaby.Niestety lata okrywają niektóre rzeczy tajemnicą niepamięci.
Kociak miał około 10 dni,gdy przyjechała do nas kuzunka z dziećmi.
Jej młodsza córka miała 7 lat i była bardzo podobna do dziewczynki,która przetrzymywała naszego Mustiego.
Ten sam wzrost,te same kucyki,podobny głosik.
Musti tak bardzo sie przestraszył,że zaczął wymiotować ze strachu,rzucał sie na ściany,miał obłęd w oczach.
Przenieśliśmy go do ostatniego,małego pokoiku wraz z kociakiem.
Miał tam spokój,lecz nie chciał jeść,znów wymiotował,a każde otwarcie drzwi,to był skok na ścianę.
Następnego dnia był bardzo słaby,umarł tego samego dnia,osieracając małe kociątko. :cry:
Czy muszę mówić jaka była nasza rozpacz :?:
Myślę,że zawsze mieliśmy podświadomie żal do córki kuzynki,że przez nia straciliśmy Mustiego,chociaż nie była to oczywiście jej wina.
To prawda,że najbardziej związana byłam z Lucem,lecz historia Mustiego,tak dramatyczna,historia kotka,tak ukochanego przez wszystkich,sprawiła,że nie kryję łez. :placz: :1luvu:
Tam,za Tęczowym Mostem,Musti jest najgrzeczniejszym kocim aniołkiem.

~~~~~~~~~~~~ :aniolek: ~~~~~~~~~~~~~~

izy

 
Posty: 11
Od: Nie mar 19, 2006 20:48

Post » Nie kwi 23, 2006 19:00

:cry:
viewtopic.php?f=1&t=93727 koty z Platynowej

seniorita

 
Posty: 3202
Od: Pt kwi 01, 2005 22:18
Lokalizacja: Warszawa i okolice

Post » Śro kwi 26, 2006 21:12

Musti...moja miłość.

Kilka zdjęć...Musti.
Zdjęcia słabe technicznie,pożółkły,wybladły.

Obrazek

Obrazek


~~~~~~~~~~~~~~~~~

W mojej pamięci Musti zostanie na zawsze.

izy

 
Posty: 11
Od: Nie mar 19, 2006 20:48

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 13 gości