mimbla64 - lierówka , przepraszam.
Prawnik- to też nie gwarantuje, że zwierzaka olał , lub ,że nie chciało mu się docierać do konkretnych przepisów prawa, a nie był akurat dobry w te klocki.
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
mimbla64 pisze:To co pisze ita zupełnie nie zgadza się z moim doświadczeniem. Znam dwa przypadki przygarnięcia zwierzaka, w których policja nie nakazała zwrotu zwierzaka, chociaż znaleźli się właściciele. W jednym przypadku osoba, która przygarnęla psa, nie chciała go oddać, bo duży pies był zabiedzona (ważył około 10 kilo za mało), a ponadto właściciel nie chciał zwrócić kosztów leczenia. Pies miał zwichnięte łapę, leczenie wynosiło sporo.
W drugim znanym mi przypadku chodziło o kota, właściciele nie potrafili w żaden sposób udowodnić, że to ich kot. Osoba, która kota przygarnęła nie chciała go oddać, bo kot był zabiedzony. Nikt jej tego nie nakazał.
Uważam, że to co ita przedstawia jako pewne i oczywiste wcale takie nie jest. Jeśli sama byłabym w takiej sytuacji, że miałabym opory przed oddaniem przygarniętego zwierzaka, to od tego bym zaczęła, że zażądałabym zwrotu poniesionych kosztów.
marta_kociara pisze:W taki sposób trafił do mnie Marek, którego namierzyłem pod blokiem dwa razy - za pierwszym razem przyszła po niego "opiekunka" i mój mąż jej kota oddał, a za drugim razem baba trafiła na mnie i okazało się, że to jakaś bezzębna, śmierdząca alkoholem żulica (mój chłop miał chyba pomroczność jasną, że takiemu patusowi Marka oddał) i ja jej kota nie oddałam. Też był zapchlony i brudny - baba mieszkała dwie ulice dalej, więc to wielkie szczęscie, że po drodze nic go trafiło (miał 4 miesiące, był jeszcze dzieciakiem). Jak ten obecny maluch jeszcze raz przylezie pod mój blok, to go zwijam i siedzę cicho.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Sigrid i 50 gości