Nie, piesio nie jest słodki. Jest agresywnym amstaffem
Ostatnio w lecznicy na zabieg przyjmowała go pani doktor inna niż ta, która w sierpniu go szczepiła na wściekliznę. Ta pierwsza, zgodnie z moją informacją, wpisała, że mix amstaffa i labradora. Ta z piątku, już po zabiegu i po całym dniu opiekowania się Nerutkiem po wybudzeniu, spojrzała w opis i się roześmiała: jaki amstaff, milutki labrador, ha ha ha.
Spojrzała na mnie i z udawaną powagą zmieniła zdanie, że faktycznie jednak amstaff

I tak zostawiła w opisie

Nerutek podobno szczodrze rozdawał łapki na lewo i prawo, zdrajca jeden.
Dopóki nie przyjechałam po pracy, Burek i Nero podobno grzecznie siedzieli w kojcach. Byli absolutnie bezproblemowi. Jak tylko mnie zobaczyli, spokój się skończył. Nero próbował sforsować zamknięcie, a Burek śpiewał jak pijana diva operowa. Przy czym Nero uspokoił się, gdy go zabrałam do samochodu, natomiast Burek darł się w niebogłosy przez całą drogę. Feebee świadkiem, bo rozmawiałyśmy przez chwilę przez telefon, a że mam zestaw głośnomówiący, to dokładnie wszystko słyszała
