Moderator: Estraven

Orbisio w ogóle jest "grubej kości" i łapcie ma spore, ale przecież nie możliwe, żeby tak nagle urosły. Betamoxu też poszła wczoraj rano u tego złego weta za duża dawka...Orbiś ma nowy wenflon, tym razem w nóżce, ma być dalej płukany. Badania krwi odebrałam od weta nr 2 i świeże poszły do szpitalika.
Nie byłoby komu pomóc mu w domu: dzieciaki za małe żeby latać do weta, opiekunka przeciwnie-po 70, TŻ nieustająco w pracy. Szpitalik to było najlepsze możliwe wyjście dla Orbisia. Chociaż serce mi pęka, jak sobie wyobrażę go tam samego, nieprzytulonego, przerażonego i opuszczonego. Gustawcio, mój drugi kot, chodzi po domu, szuka i nawołuje brata.

lilianaj pisze: Po południu usunęłam mu wczorajszy wenflon, bo łapcia spuchła i zrobiły się czerwone paluszki (a normalnie ma różowe). Po pewnym czasie pozostałe łapki też spuchły.Orbisio w ogóle jest "grubej kości" i łapcie ma spore, ale przecież nie możliwe, żeby tak nagle urosły.


Podobno już błaga o jedzenie. Dr Oczkowska stwierdziła, że chciałaby go zatrzymać do jutra rana, żeby dać jeść kocinkowi mojemu i zobaczyć, jak zareaguje, czy nie zwymiotuje.
Rano ładnie zjadł na śniadanie gerberka z indykiem. Co prawda zjadł z rączki, z talerza nie smakowało. Potem był w domu sam i wiele razy wymiotował. Przy mnie zwymiotował z krwią, jak tylko weszłam do domu. Więc od razu wyszłam z nim do weta.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 21 gości