Debi miała zdjętą tylko część szwów. Na klatce piersiowej wetka postanowiła kilka zostawić, bo tam napięcie skóry jest największe. Na wszelki wypadek.
Felut już prawie prawie. Ale jeszcze w opatrunku miękkim. Jak wet zdejmował ten poprzedni, w jednym miejscu gazik przysechł i pojawiła się kropla krwi wielkości łebka od szpilki. I co? zawijamy do poniedziałku. Boszszsz. Coś czuję, że doktor najchętniej potrzymałby Feluta w łupkach z rok, tak się boi, że kotek znowu coś nawywija. Chucha i dmucha na jego łapę. Sam powiedział, że gdyby to nie był Felut, już nie zakładałby gazika.
Ale z Felutem jest gorszy problem. Z dnia na dzień coraz pewniej stawia i opiera się na operowanej łapie. I co? Ta, która dotychczas była sprawniejsza, była dla kota oparciem, teraz mu się zawija. Jej stan wcale się nie pogorszył, po prostu dopóki była to jedyna w miarę stabilna kończyna, Felut ją wykorzystywał. Teraz, gdy ma bezpieczną podpórkę w łapie naprawionej, o tę już się nie stara.
To oznacza, że z drugą operacją nie możemy zwlekać nadmiernie. Myślę, że we wrześniu przyszłego roku czeka nas powtórka z rozrywki. Tyle, że teraz, znając fantazję koteczka, zaraz po zabiegu skuję go łańcuchem od krowy i przykuję do kaloryfera na cały czas noszenia gipsu.
Wyników Debci jeszcze nie odebrałam (czasami muszę jednak popracować

), ale dowiedziałam się, co to znaczy, że wszystko zostało wycięte. Czasami, jak wycinany jest rak, zmiany nowotworowe są na tyle rozległe i połączone ze sobą, że wycina się dużo, ale bez czystego od komórek zarażonych płata. Tu wycięta została cała listwa wraz z solidnym marginesem kompletnie wolnym od nowotwora. Tak (jak krowie na rowie

) wytłumaczyła mi to wetka. W takich razach zagrożeniem są połączenia krwionośne z pozostałym organizmem, ale guz u Debi miał je tylko jedno i małe. Jest duża szansa, że to jest koniec rozdziału
śmiertelna choroba.
Wczoraj odbyłam poważną rozmowę z Menelem. Tłumaczyłam mu, że nie może tyle żreć, bo:
1. zbliża się niebezpiecznie do kształtu doskonałego,
2. nie
nadanżam kupować,
3. spłacam kredyt i sama nie dojadam
Nie widziałam zrozumienia w jego oczach. Chwilę potem rozpoczął wartę pod szufladą z kocim żarciem.
Obok krecich kanalików pojawił się kopczyk

Zośka i Femka we wspaniałych humorach spacerują w oddaleniu od śladów intruza.

EDIT:
