Nie mogłam spać dziś w nocy.
Dalej nie mogę.
Po przemyśleniu wszystkich za i przeciw - postanowiłam zaryzykować.
Przygarnę na DT tego osobnika "psychopatę".
Nie ma złych dzieci i złych kotów.
Spróbuję.
W nocy przerobiłam mój ogromny prysznic 1,50 X 1,20 - zamykany hartowaną i ciężką szybą 7 mm .
Żaden kot nie otworzy. Pers chyba też - nawet siłą woli i uporczywym wpatrywaniem się.
No ... karcer to jest , fakt , ale z widokiem na wszystko.
Szklany - więc będą się mogły obserwować koty. A on je. I całe mieszkanie bo mu zostawię drzwi do łazienki otwarte.
Wstawiłam mu tam drapaczek tubę z skrytkami na kota, kocyk, kuwetkę niekrytą, zabawki, miski i wodę.
Miejsca ma naprawdę dużo - bo prysznic deszczownia zajmuję nam sporą część łazienki.
Myślę, że lepiej aby siedział w domu - przy otwartych drzwiach łazienki i zamkniętym na szklane mocne drzwi prysznicu, niż garował bez widoku na ludzi, w schroniskowych warunkach.
Kąpać się będziemy w wannie ( my ludzie ) póki co.
Może nie jest taki zły ten plaskacz

?
A jak jest to warto choć spróbować - dać mu szansę.
Pomożecie w razie czego ? Mam nadzieję.
Behawiorystę umówię.
Będę nienachalnie kochać i być zawsze obok.
Jutro jadę do azylu.
Imię mu zmienię na Ferdynand.
Jakoś mi wygląda na Ferdynanda.
PS
Kuuurnaaaa mać !
Wszystkiego się spodziewałam w domu tylko nie plaskacza z problemami związanymi z agresją.
Żyby tylko chory był - to pikuś. A tak wizja krwiożerczego plaskatego monstrum.
Masza mojej mamy to też niezle ziółko - może ten nie taki straszny jak go malują ?
Mój facet dał się skruszyć po 3 godzinach palpitacji i twierdzenia, że umrę jak nie spróbuję.
Byłam PODŁA - ale skuteczna.
TRZYMAJCIE KCIUKI.
PS
Jutro jadę od razu do weta badania FelV i FIV, krew oraz jeśli wet pozowli odrobaczanie.
Moczu nie złapię - przynajmniej jutro - wymiękam- potrzebuję trochę czasu.
Wszelkie podpowiedzi co jeszcze mu zrobić mile widziane.