Dzisiaj zrobiłam kolejne podejście do zrobienia z Sergiusza kotka podróżniczka
Tym razem zaopatrzyłam się w szelki dla niego, które można wpiąć w zapięcie od pasów bezpieczeństwa w samochodzie. Dzięki nim nie musi siedzieć całą podróż zamknięty w transporterze, a nie stanowi niebezpieczeństwa dla siebie czy dla mnie. Poszło nieźle. Na początku wpięłam go w pasy pasażera z przodu auta, ale widząc jak bardzo interesuje go tył samochodu, przemieściłam go na tylną kanapę. Droga do rodziców o dziwo minęła bez ani jednego miauknięcia, gorzej było z drogą powrotną. Zostawiłam mu na tylnym siedzeniu otwarty transporter i mój kociak wszedł do niego i trochę marudził - ale i tak było o niebo lepiej niż gdy musiał siedzieć w zamkniętym transporterze. Następnym razem w obie strony podróży zrobię tak jak w drodze do rodziców, kiedy transporter zostawiłam na przednim siedzeniu, poza zasięgiem kotka. Gdy Sergiusz nie miał do niego dostępu to interesował się tylko tym co koło niego i ani myślał o miauczeniu.