Dziękuję Wam za wsparcie.
Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. Mała miała strasznie dużo tego wszystkiego - to mogły być coś odkleszczowego, albo to, co miała w uchu (czyściłam, jak wet przykazał). Możliwe, że nałożyło się kilka rzeczy na raz.
Teraz już się jakoś wszyscy trzymamy, ale pierwszego i drugiego dnia była masakra. Niektórzy moi znajomi się dziwią, że tak się zżyliśmy z Młodą, bo przecież to tylko kilka dni... Ale cóż, nic nie poradzę. Kochana była, jak już trochę odżyła, to wszystko ją ciekawiło.
Teraz już nie dojdziemy, na początku bałam się, że może źle ją żywiłam albo coś, ale Arya nie miała żadnych problemów żołądkowych, załatwiała się do kuwety od samego początku. Może po prostu brakło jej mleka matki (chociaż moja babcia odratowała trzytygodniowego psiaka, który teraz ma 10lat i trzyma się świetnie, więc chyba nie ma reguły). Może ktoś z większym doświadczeniem dałby sobie radę lepiej, z drugiej strony - przez cały czas korzystałam z pomocy zapalonego kociarza (mój chłopak), który też robił w tej sprawie, co mógł.
Mimo wszystko jest i dobre zakończenie - mama nie wyobraża sobie teraz domu bez kota, więc za jakiś czas pewnie wybierzemy się do schroniska i jakiegoś przygarniemy. Szkoda, że trzeba było Aryi, żeby moja rodzina się przekonała, ale teraz możemy wziąć jakąś bezdomną znajdę. Dlatego zostaję na forum i, nim to nastąpi, będę Was uważnie podczytywać
