muezza pisze:Ronda, dla przyjaciół Rondelek, okazjonalne przeze mnie zwana Baryłką lub Jaśnie Panią Kotą - przyjechała do mnie 28.07.2013 z Gdańska.
Eeee, to zakrzywienie czasoprzestrzeni! Einstein by mnie poparł, jestem tego pewna
A tak serio - poprawię zaraz i może wrzucę jakieś zdjęcia. Jaśnie Pani Kota wygodnie wyleguje się właśnie. Odpoczywa po wyczerpującej asyście - "pomagała" mi w próbie uszycia poszewki na swoją poduszkę. No, szpulki kradła i gubiła owłosienie. Z tego rudego futra wyłazi tyle włosów, że jeszcze tydzień, a zrobi się z nich drugi kot, z uszami, ogon i w ogóle ze wszystkim...
W ogóle powinnam zawiadomić, że najważniejszy test w swoim życiu Ronda przeszła pozytywnie. W zeszłym tygodniu co prawda, ale dalej można świętować

Wysłałam jej zdjęcie moim rodzicom, pełna drżenia, bo nie byli do końca przekonani do kota. Chyba mniej byłabym się denerwowała, jakbym jakiegoś narzeczonego miała przedstawiać. Moja mama po chwili oddzwoniła i oświadczyła, że jest ruda i gruba jak Romcia (jedna z dwóch kotek moich rodziców), ale pysio ma jak Mruczek. Czyli nie miałam wyboru i musiałam ją wziąć. Czytaj: Ronda accepted. Teraz mamuśka codziennie dzwoni i pyta się, co porabia mój kot
Ale Mruczek

Mruczuś to był dopiero KOT. Pan KOT. Ponad rok temu, dokładnie w moje 21 urodziny, skróciliśmy mu cierpienia. Miał 13 lat. Nagle ciężko zachorował, siadało serce, płuca, kot nie jadł, nie pił, cierpiał... mnie przy nim nie było, byłam daleko we Francji. Teraz łapie swoje ulubione nornice, tam gdzie wszystkie koty są szczęśliwe. Mruczek był moim kotem, o ile kota w ogóle można posiadać. Byłam zasmarkaną smarkulą, kiedy przyniosłam zasmarkanego kilkutygodniowego buraska z podwórka. Wychowywaliśmy się razem, dorastaliśmy razem. Ukształtował mnie, jako człowieka, jako kociarę i zrobił ze mnie trochę kota - do dzisiaj prycham jak kot, kiedy coś mi się nie podoba, tak jak Mruś. I w sumie nie wiem, kto w tym związku był bardziej człowiekiem, a kto kotem.
Skoro moja mamuśka mówi, a matki trzeba się słuchać przecież, że Ronda ma coś z Mruczka, to tylko potwierdza moją teorię, że to jest TEN kot, co trzeba. Czyż nie?
Właśnie wycałowałam mamroczącego Rondla po uszach. Czyż to nie jest rozkosznie niehigieniczne?
