zmobilizowałam się
W końcu w Krakowie a własciwie tuż pod mieszkamy juz prawie trzy miesiące. W domu ogólnie sielanka... Koty znały ten dom więc z adaptacją nie było problemów. Uważam, ze wręcz uwielbiają biegać po schodach, spać na strychu no i wychodzić na taras. Taras z kawałkiem trawy odgrodziłam od reszty ogrodu kojcem dla szczeniąt. Ty tylko 90cm ale ciiiii niech im nikt tego nie mówi

Ściana to ściana, wychodzić nie wolno, poza tym buja się jak się oprze. Budrys (skutecznie) próbował nawiać skacząc z stołu na murek dzielący nas od sąsiadów... więc kociarstwo wychodzi na taras wyłącznie pod nadzorem choćby tylko zerkanym. Budrys po n-tym upomnieniu na murek zerka tylko raz na tydzień. I jest spokój tfu tfu. Koty wylegują się na płytkach, murku i trawie. Budrys KOCHA wylegiwać się na trawie. On kocha jeść trawę. Codziennie je jej tyle, ze dwa pawie sa pewne. Może on w poprzednim wcieleniu krową był?

Migdała nawet ostatnie deszcze nie zniechęcają i siedzi pod ścianą patrząc na świat zewnętrzny. A jak motyl perzeleci.... panie dzieju co to się dzieje... dzikie tygrysy w klatce usiłują się wydostać na zewnątrz waląc łbem w kraty (Migdał), zerkając w nieb czy da się polecieć (Budrys) i wywijają salta rodem z Matrixa (Vanilka). Ptaszki tez sa fajne, ale ptaszki głupie nie są, za ogrodzenie kojca się nie zapuszczają. Na poczatku takie zaciekawienie budził każdy robal, teraz mrówki i małe muszki maja już odpuszczone

Od bąków ja je gonię... ale MOTYLE, panie MOTYLE to jest TO! Wyjście na taras zrobiło się celem życia i rano (no to takie późne rano skoro do pracy nie chodzę

) czekają na mnie trzy stwory wpatrujące się przenikliwie to we mnie to w drzwi balkonowe. I w 95% nawet śniadanie odpuszczają byle wyjśc na taras juz teraz natychmiast! A jakie oburzenie panuje jak sie okaże że tam jakiś deszcz pada! No jak ja śmiałam zezwolić na deszcz!?

I tak tarasując się koty potrafią pół dnia NIE SPAĆ, bo TARAS, TRAWA, MOTYLKI. I tak codziennie lub jak tylko ja im pozwolę. Potem jest spanie, a potem reszta domowników wraca, więc można innych prosić (bo ja to jakaś nieczuła jestem) by wypuścili na TARAS. MIAUUUUUUuuuuuu. No ewentualnie pogłaskali, pomiziali, podrapali. Wtedy latają jakieś słowa o sierściuchach przebrzydłych włażących na kolana, wkładających ogon w nos i rzucających sierścią na prawo i lewo (rodzice nienawykli

) Ale Budrys jako najbardziej miziasty i upierliwy zawsze jakąś porcję głasków dostanie. Za mało, ale pani za mało oczywiście, no ale cóż... trzeba czasem jeść, spać i na kompie pisać

Migdał zazdrośnik wtedy podstawia i swoją łepetynę wraz z tłustą dupką. A Vanilek chodzi i skrzeczy że ona tez, ale nienienie nie na kolana, prosze się schylić prosze służby, niiiżej do samej ziemi i tu pod bródką mnie, za uszkiem, no głasnąć po ciele, ale od tyłka to się odwalcie, tyłki to tym kastratom drapcie! A że jakoś głównie ja mam zdolności rozumienia kociej mowy, to Vanilka głównie do mnie przyłazi, bo ja rozumiem, ze po dupce nie i za którym uszkiem itd

Z czego ja ją najczęściej pakuję za fraki na kolana i tam drapię. Bo mnie się już ciężko schylac, oj ciężko...
lenistwo na schodach i chłodzenie dupki na zimnej podłodze

lenistwo za firanką

zresztą za firanką wszystkie lubią leżeć

lenistwo na tarasie





lenistwo na trawie


a jak pogoda nie dopisuje to lenistwo na kanapie

a mnie się już coraz ciężej schylać, bo na 6 VIII termin porodu... Już jeden fałszywy alarm na porodówce zaliczyłam

Ale uparłam się, ze nie rodzę do sierpnia i się tego trzymam! Poza tym ja nie mam czasu rodzić! Trzeba w starostwie papiery załatwić, z MPO umowe podpisać, na budowę co chwila wpaść, dachówki wybrać, okna, przegląd glazury w każdym możliwym sklepie zrobić, podłogi to jakie, a dechy to tu czy tam, a na górę jakie panele itd itp.... No ale nie ma co kryć, kiedyś urodzić trzeba więc wcześniej czy później w końcu się rozpakuję...
To fota z początki lipca jakoś, w sumie nie wiele się zmieniło

