» Pon mar 08, 2010 19:27
Re: Nasz Pięciokot. cz. 14 Świrokoty! :))
Zmieniłam wszystkie fotki na miniaturki... Kurcze, nie wiedziałam że są za duże - często widuję zdjęcia w takim rozmiarze na forum... Mniejsza o to - jak pozwoliłam sobie w pierwszym poscie, widocznie z tym jest jak z zatrzymywaniem się w zatoczkach autobusowych - nie wolno a i tak wszyscy to robią.
Słuchajcie, mam problema i to jak cholera. Dzwoni telefon - Bździągwa.
- Mamo, ratunku! ZNALAZŁAM KOTA! Jest śliczny, wygląda jak Kłaczek ( w tle miauk dziki) i pytałam w sklepie czy komuś nie zginął to powiedzieli że od kilku dni plącze się po podwórku.
- Babcia cię zamorduje. (W domu 4 psy i Szuja, przy mizernej możliwości izolowania.)
- Miałam zostawić?! (Już przez łzy.)
Za oknem -7.... CHOLERA!
- Weź do domu, jutro wściekłym świtem przywieziesz do Brzeska. Jedną noc jakoś przeżyjecie. Zadzwoń z domu.
Telefon z domu...
- Babcia mówi że to kotka, dorosła.
- Zrób zdjęcie i wyślij mi MMS.
Dostałam MMS - srebrna kota na kolanach, puszysty ogon... Puchatek.
Dzwonię do Bździągwy.
- Mama! Ona siedzi na kolanach i mruczy, wlazła babci na ramię! Jest zmęczona, ale zjadła chrupki. Ma straszne kluchy w futrze, trzeba ją powystrzygać.
Ok... A teraz... 01.04 jadę na 10 dni do UK. Kotka o której nic nie wiem - sterylizowana, szczepiona, robale i inne towarzystwo? Jestem golutka - z czym do weta? A z drugiej strony zostawić na mrozie? Kazać Bździągwie odnieśc skąd przyniosła? Tego kota ktoś wywalił albo zginął z domu... Kilka dni na sklepowym podwórku... CHOLERA!! Co ja mam z tym kitem zrobić?
