Nie jestem pewna pęcherza... Bryknę jutro do weta z rana niech fachowym okiem obglądnie i fachową ręką obmaca. Wydaje mi się spory, ale nie jestem pewna. Kłaczek niby pozwala się trochę pomacać, ale szybko się niecierpliwi, a ja... Brakuje mi pewności tego co robię.
Kinga wiesz, że moje wypowiedzi są jak najbardziej nieprofesjonalne tylko takie prawie zdroworozsądkowe - co nie koniecznie musi przystawać do kocich zachowań. Jednak jeżeli Kłaczek dobrze je, zaczyna zachowywać się jak dawniej, nie widzisz po nim bólu i cierpienia to nie reaguj tak panicznie. Owszem idź jutro do weta - bo to podstawa u chorego malucha, ale nie denerwuj się aż tak. Jakby działo się coś pilnego to byś wiedziała - miałaś już tego przykłady. Rób co powinnaś - masuj (na siusiu), dawaj leki, jedzonko na pęcherz wpychaj i wypij kubek melisy a jutro pójdziesz do weta i on dokładnie Kłaczka wymaca. No i ciągle nieustające
Tosza, nie wiem! Nie było mnie w domu 11 godzin. MUSIAŁAM pozałatwiać kwestie rodzinnego w Sączu i odbiorcę w Krakowie, tego ostatniego i tak "przestawiałam" z wtorku - żyć za coś musimy, jak nie zostawię gdzieś jakiegoś komisu to szlag trafi całokształt bo pogoda wyklucza handel uliczny. Znalazłam takowy, należało pokazać ofertę. I szukać dalej bo kicha nieziemska i tylko na sklepiki i galerie mogę liczyć. W zw. z niebyciem w domu nie miałam możliwości zaobserwować Kłaczkowego sikania. Nie czuję nic w powietrzu - czyli raczej nie nalał w żadne szmaty, na podłodze nie widziałam kałuż. W łazience na podłodze wielki klocek - na pewno jego. Teraz poszedł spać, ale mam go na oku i jak się gdzieś będzie przykładał to zauważę. Podałam mu po jedzeniu antybiotyk. za chwilę dostanie No-spę i jak trochę ochłonie po aplikacji No-spy dołożę Cystaid.