Nic nie rozumiem.
Leżałam sobie na kanapie, winko pijąc. Obok mnie leżał Dziadź, bo w sumie mu miejscówkę zajęłam.
Przyszedł Koń, uwalił się na mnie i wyraził chęć na głaskanie, więc odstawiłam wino i obowiązki wypełniłam. Koniu się znudziło, więc zlazł w końcu i usiadł przy Dziadziu.
Ostawiłam wino dalej, bo się zanosiło na łapoczyny.
Ale nic z tych rzeczy - Koniu wylizał Dziadziowi łepek, dokładnie i starannie.
Rozmaśliłam się stosownie do okoliczności.
I wtedy Dziadź strzelił Konia z liścia.

Prawdziwi mężczyźni nie jedzą miodu, oni żują pszczoły.