Jakiś czas temu ( i to traktuję jako swoją porażkę, choć nie wiem jak sprawa się zakończyła) szukając towarzystwa dla Coco trafiłam na interesujące ogłoszenie. Kotek miziasty, grzeczny, piękny, zdrowy, kastrowany, z domku
( a nie ukrywam, że na drugiego dzikunka gotowa nie byłam). do adopcji, jak uzasadniał ogłoszeniodawca, z powodu samotności. ( Właściciel dużo pracuje, kot sam w domu cierpi.) Idealny kandydat, pomyślałam. Napisałam, zadałam kilka pytań. Pani była bardzo miła i chętnie odpowiadała. Pomyslałam jednak, że skoro powodem
jest tylko osamotnienie kotka, tak było w ogłoszeniu, to najlepszym rozwiązaniem będzie d o k o c e n i e. Napisałam do ogłoszeniodawcy, bo doszłam do wniosku, że skoro kotek taki kochany i z żalem się domek rozstaje, to może jest to najlepsze rozwiązanie. Opowiedziałam trochę o swojej adopcji Coco, zaprosiłam Panią na wątek i forum. Zapewniłam, że tu odnajdzie fachową pomoc i wsparcie, kotka do dokocenia. Czułam, że właściciel kotka został postawiony przed trudnym wyborem, jak ja kiedyś z Coco i potrzebuje wsparcia, pomocy... Tak naprawdę, to nie wiem jak się sprawa zakończyła. Czy Pani tu zajrzała, poczytała, czy kotek został oddany...
Może to przypadek, ale niemal w tym samym czasie, ktoś założył na forum wątek z prośbą o pomoc ( kotek był niegrzeczny, włascicielka sobie nie radziła). Szybko dwie dobre dusze
( Marea,ewar
) pospieszyły z pomocą, ale znalazł się oczywiście głos nic nie wnoszący do sprawy, trochę kpiący. Założyciel wątku już się nie odezwał

I tak sobie wtedy pomyślałam, że czasem jednym takim nieprzemyślanym komentarzem możemy zaszkodzic kotkowi, mimo że zależy nam na pomaganiu... I tak ostatecznie nie wiadomo, czy nasza pomoc na plus, czy minus wychodzi?...
U nas adopcja Coco skończyła się dobrze, choć dziewczynka niejednym nas zaskoczyła.
Spotkałam się na forum z ogromnym wsparciem i to nam bardzo pomogło, ale na poprzednim wątku były też głosy krytyczne. Powiem szczerze, na mnie większego wrażenia nie robiły, bo oprócz dobrych chęci mam dość dużą odporność na "ludzkie gadanie". Ale pomyślałam sobie wtedy, że ktoś mniej odporny mógłby się zrazić, poddać. I mimo dobrych chęci oddać kota lub co gorsza, aby nie narażać się na ataki na forum, porzucić gdzieś zwierzka. Dlatego bardzo ważne jest, by nie oceniać, nie napadać na potencjalny domek, tylko tak jak Wy krok po kroku tłumaczyć. Ja niestety przeglądając wątki często trafiam na takie ostre, zwykle niezasłużone napady,skądinąd znakomitych kociarzy. A przecież skoro ktoś szuka pomocy, to znak, że zależy, próbuje, chce...
Przemyślenia moje Was
nie dotyczą, ale może zmuszą do refleksji innych...edit:literówki