Mamy problem. Mega problem.
Moje mieszkanie zmienia się w kocią kuwetę

Najpierw Bunia robiła ze stresu poza kuwetą, atakowana przez Leona robiła pod siebie, zapędzona w róg np. kuchni bała się wyjść i tam też robiła. Teraz mam wrażenie, że poza kuwetą robi ktoś jeszcze - nie wiem kto.
Wymiękam już. Wczoraj gwoździem do trumny były kupy znalezione w bębnie pralki
Wydaje mi się, że problem nienawiści na linii Bunia - Leon się nasilił. Dodatkowo wczoraj dwa razy byłam świadkiem spięcia na linii Shibas - Leon. Koty darły się jak opętane, wyły, miauczały, warczały, ledwo daliśmy radę je rozdzielić

W sypialni nie dajemy rady spać, mocz chyba wsiąkł pod panele, śmierdzi tak, że aż szczypie w oczy. Rano kupa w kuchni na podłodze, do tego rzygi na poduszcze.
Mam dosyć

Nie jestem jakąś nawiedzoną Mamuśką, wychowuję Julka razem z kotami, pozwalam kotom spać na przewijaku, z nami w łóżku, leżeć obok Julka na sofie. Ale nie wyobrażam sobie wychowywania Julka wśród kupy i sików. Przecież on za chwilę będzie bardziej mobilny, zacznie raczkować, potem chodzić.
Sytuację pogarsza fakt, że koty często zostają same, z opieką dochodzącą raz dziennie. Wtedy chcą się pozabijać. A nas obecnie nie ma średnio tydzień - dwa w miesiącu i tego nie zmienię. Raz, że moja ukochana Babunia jest w ciężkim stanie, wymaga całodobowej opieki i jeździmy kiedy tylko możemy do Bydgoszczy by spędzać z nią czas, dwa nasz synek ma tam całą najbliższą rodzinę i chcemy by miał z nią kontakt.
Nie wiem co robić. Poważnie myślę o oddaniu Leona, bo wydaje mi się, że to on jest zapalnikiem w tej całej gównianej bombie na której siedzimy. Leon jest moim ukochanym kotem, tak bardzo jak mam ochotę go oddać tak bardzo nie wyobrażam sobie życia bez niego.
Próbowaliśmy już Feliweya, dawniej kropli Bacha dla Buni i Leona (każde miało swoją mieszankę) i nic, zero efektu.
Co jeszcze mogę zrobić?
Jakie preparaty zastosować? I czym zabić ten zapach moczu, który wsiąkł pod panele?

Mieszkanie dopiero co po remoncie jest a wygląda i pachnie jak kuweta
