» Śro cze 25, 2008 17:38
Dzień po dniu dom jaśniał. Korytarze nagle zrobiły się szerokie i ciepłe, sypialnie – zapraszające do spokojnego snu, a na parapetach okien pojawiły się kwiaty, które kucharka poprzynosiła od swych licznych, mieszkających w mieście przyjaciółek.
- Za domem jest ogród – powiedziała podając starszemu panu filiżankę herbaty.
Starszy pan uniósł w górę brwi.
- Ogród…- powtórzył. – hm, jak dotąd widziałem tylko gąszcz chwastów i suchych badyli.
- Zgadza się ! – wykrzyknęła kucharka. – Stara wiedź…to znaczy pani Leokadia powiedziała, że na zajmowanie się ogrodem szkoda czasu…
- Oczywiście – zgodził się starszy pan. – We dwie z Michasią od bajek nie dałybyście sobie rady…ale dzieci , jeśli zechcą, mogą zająć się ogrodem.
- Na pewno zechcą – zawołała entuzjastycznie kucharka. – Ten z rudymi włosami, musiał go pan już zauważyć, jest wnukiem ogrodnika…a ten z wielkimi oczyma to sierota po stolarzu…jak kiedyś zmajstrował budkę dla ptaków, to wierzyć nie chcieli, że to mały chłopiec zrobił…
- No to zdolne dzieci mamy – rzekł starszy pan . – Chcą – niech pracują.
Kucharka usiadł przy stole i oparła brodę na splecionych dłoniach.
- A ja, jeśli pan pozwoli, zrobię grządkę sałaty, i rzodkiewek…przyda się świeżeninka na wiosnę…własnego chowu.
- Niech i tak będzie – zgodził się starszy pan. – Co własne, to własne.
Po obiedzie w ogrodzie pojawił się stróż z kosą i począł ścinać zielsko, wyrywać badyle, a kucharka szła w ślad za nim krokami odmierzając grządki i klomby.
Wieczorem za oknami domu rozciągnął się krąg nieco przygasłej zieleni, upstrzony kopcami kretów i podziurawiony niby szwajcarski ser mysimi norami.
Starszy pan przyjrzał się wszystkiemu dokładnie i na kamiennych schodach, które wiodły do ogrodu od strony tylnych drzwi ustawił stary, wiklinowy fotel.
A gdy słońce jęło chyli c się ku zachodowi wyjął z kieszeni fajkę, zapalił i pogrążył się w zadumie.
Tymczasem Tym czasem w kuchni stróż wraz z kucharką zaparzyli aromatycznej herbaty i zasiedli przy starym, drewnianym stole, na którym przykryta lniana ściereczką leżała bryła kruchego ciasta.
- To na przyjazd dzieci – rzekła kucharka . – Utarłam trochę róży, przełoży się ciastka…A i pan kierownik na pewno na ciastka się skusi.
- Oj, skusi, skusi…- stróż pokiwał głową. – On przecie całą rodzinę utracił, calutką. Z domu kamień na kamieniu nie został. Ponoć po chleb pobiegł, wrócił – i niczego już nie było. Mówią, że gołymi rękoma gruz odrzucał, kopał w ziemi jak ten pies. I tylko bucik córki odgrzebał…Przez noc osiwiał i chodził koło gruzowiska jak błędny, a potem zniknął…Tak przynajmniej ludzie powiadają.
Kucharka otarła oczy skrajem fartucha .
- Złego złe nie dotknie – powiedziała, a stróż pokiwał smętnie głową.
Pomyślałem o moich bliskich, którzy przetrwali Zły Czas i okrutnie zrobiło mi się żal starszego pana w okularach.
Zapadł zmrok i w kuchni zapachniało ziemniakami suto okraszonymi słoninką. Starszy pan, stróż i kucharka usiedli przy stole, a ja wymknąłem się na mały spacer po domu.
Drzwi gabinetu pozostały uchylone, więc wszedłem ośrodka, aby się nieco rozejrzeć. Po gałkach od szuflad wdrapałem się na biurko, gdzie leżała cała sterta dokumentów, zeszytów, rozmaitych papierów, a w uchylonej górnej szufladzie…dostrzegłem malutki, niebieski bucik.
Poczułem, jak łzy napływają mi do oczu, ale zaraz przypomniałem sobie, że płacz domowego zwiastuje nieszczęście i tylko westchnąłem ciężko, jak gdyby na pierś spadł mi ogromny kamień.
Starszy pan powrócił do gabinetu, poukładał papiery i zasunął szuflady, po czym przewiesił marynarkę przez oparcie krzesła.
- Buduję dom – powiedział patrząc w wieczorne niebo. – Dla tych, co przeżyli. Mam nadzieję, że patrzycie na mnie z góry i pomagacie mi. A przynajmniej chciałbym w to wierzyć…- dodał. – Bo trzeba w coś wierzyć…
Rankiem stróż skopał wyznaczone przez kucharkę grządki i klomby, a do domu przywieziono nowe, wypchane świeżą słomą sienniki.
- Będzie się na nich dobrze spało – powiedziała kucharka ustawiając na półkach kredensu puszki z ciastkami.
W sypialniach zapachniało łąką i świeżo wypraną pościelą , a starszy pan osobiście sprawdził, czy wszystkie łóżka są w porządku.
- Mogą wracać – oświadczyła kucharka.
- Mogą – zgodził się stróż.
cdn

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!