Jako pierwsza dostąpiła zaszczytu dotknięcia świętych naczyń, zakosztowania smaku zielonego płynu, pożeglowania po drgającej powierzchni wody z dodatkiem detergentu. Pewnie pływałaby dalej po bezkresach stalowego zlewozmywaka, jednak wpadła w oko Niszczycielowi, Odwiecznemu Wrogowi – Kostusze. Szarpana ostrymi kłami, tarmoszona pazurami niczym sztylety, przeleciała pięknym łukiem na środek pokoju. Jednak na tym tortury się nie skończyły…podniebne loty były bowiem coraz częstsze, lądowania coraz boleśniejsze, ciemne kąty, dokąd wciskano jej sponiewierane ciało były czarne jak noc i mroczne jak dusze dwóch torturujących potworów. Tak, dwóch! Do głównego oprawcy dołączył bowiem Potwór Większy, szeroki jak szafa gdańska. Kły jego były znacznie większe, opazurzone łapy przywodziły na myśl wszystkie horrory, puszczane po północy.
W żółtych oczach czaiło się zło, którego eskalacja następowała zwykle podczas zagrzebywania jej niemalże martwego ciała pod czarną kołdrą. Najpierw uparte wciskanie pod czarny materiał, a po nim tryumfalne tańce zwycięstwa w wykonaniu ośmiu łap. Taniec na grobach, rytualne skoki wokół płonącego stosu upokorzenia.
W końcu ostatnia linia oporu została złamana, błękitne strzępy zasłały chłodną podłogę… Miotła, sunąca z naprzeciwka jawiła się mieczem przeznaczenia, młotem na czarownice i jeszcze kilkoma innymi rzeczami. Trzy ruchy, potem ciemność… Mrok kosza na śmieci.
Tak zakończyło się jej życie. Krótkie, acz przepełnione głębokimi emocjami, szarpiącymi gumiaste ciałko. Życie Niebieskiej Gąbeczki Do Naczyń.
Takiej jak tu...
