Dzień dobry wszystkim!
U mnie dzis intensywny dzień, bo do soboty włącznie dopadła mnie intensywna praca wolorantyjna. W międzyczasie się okazało, że moja praca - teoretycznie zakończona parę tygodni temu- znowu się przeciąga nie z mojej winy i jeszcze w domu muszę trochę posiedzieć w papierach

Przyznam, że jestem z deczka zirytowana ta sytuacją i zaczynam się martwić, że praca przeciągnie mi się do wyjazdu, a na wakacjach raczej nie będę mieć internetu

I niby to nie moja wina, ale wiadomo, jakby co to konsekwencje poniosę ja
A do tego a propos wakacji, okazuje się, że ostatni prom na wyspę, na której mamy noclegi, odpływa wczesniej niż mój samolot wyląduje na miejscu, więc albo cos wynajmę na jedną noc, albo będę wegetować do rana na lotnisku. W sumie to nie pierwszy raz, więc rozpaczy nie ma, ale tak sobie myslę - no, zaczynają się przygody

Ale póki co, na dzisiaj już koniec pracy i tej zawodowej, i tej wolontaryjnej, zamówiłam sobie u TŻa kawę frappe, wcinam pizzę i relaksuje się

Pod moim biurkiem czuwa taki wierny piesek (widok z perspektywy człowieka siedzącego na krzesle, więc wygląda trochę karkołomnie):

\
A z sofy łypie na mnie złym wzrokiem mały pingwin:

Miły dzień w sumie
