» Pt kwi 08, 2011 18:52
Re: Nasz Pięciokot. cz.16 ... DT...
Wiec tak:
Pognalam do marketu, kupilam gourmeciki w pasztecie - miekkie niewatpliwie. Wrociwszy zastalam saszetke mocna zezarta - zostala resztka. Wczesniej karmilam z reki, rozgniatajac w palcach - nie chcialam lazic tam i z powrotem, chyba im mniej sie ruszam tym spokojniej reaguja bo jak wstaje to jest wojna. Jednego z tych krowkowych juz mialam na kolanach - wzielam dziada, posadzilam tak ze sie wtulil (siedzialam "na plaska czworke") i glaskalam. Nawet nie probowal wiac, dokad mi sie nie kichnelo, wtedy troche go ruszylo, ale przytrzymalam i zostal. Drzemal. Jest chyba najsmielszy. Jeden z burkow to wscieklizna - "wali z lapy", parska, syczy, nawet probuje gryzc choc nie bardzo ma czym. No i ambitnie siedzi w budzie, mimo ze jest tam sam bo reszta towarzystwa woli miekkie poslanko poza pudlem. Buda stoi na golym dywanie. Posiedzialam z nimi troche, teraz spia, wiec nie chce ich meczyc. Nie jestem pewna czy wszystkie jadly. "Wscieklizna" do tego stopnia cykor, ze przemieszczajac sie po pokoju, przelazil przez miske z woda, byle tylko nie odkleic sie od sciany.
