O cześć Nelly, oczywiście nie wiedziałam, że napisałaś. Nie znoszę tego nowego forum. Naprawdę trudno śledzić wątki, poumykały mi wszystkie ulubione, a nie mam czasu szukać ręcznie. Naprawdę nie da się z tym nic zrobić?
Słuchajcie, piszę, bo mam chorego kota w domu
Zaczęło się od wielgachnego siooooo w kuwecie...wiedziałam, że coś się święci...potem siki obok kuwety i decyzja o zakupie karmy kwaśniejszej od obecnej. Otis rozlizał sobie coś koło tyłka, do krwi. Wzięłam go do wetki. A tam - zatkane gruczoły. Ja nie pamiętam, kiedy mój kot tak cierpiał u weta. On jest naprawdę cierpliwy, nie ucieka, nie drapie. A dziś ledwie go utrzymywałam, wywijał się i podrapał tylnymi łapami, mam sznyty na obu rękach, jakbym się cięła. Gruczoły były mocno zatkane, a jeden krwawił, więc toczył go stan zapalny. Więc, nie dość, że kryształy to jeszcze tyłek. Kupka nieszczęścia. Siedzi teraz na moich kolanach, sreberko z dupci już dawno dokładnie wylizane

Mój poczciwina...
Za dwa tygodnie wyjeżdżamy na całe ferie. Koty lądują w kawalerce koleżanki. Ma doświadczenie w opiece nad kotami, robi to od lat, ale na ogół z nimi nocuje, tym razem, to nasze koty jadą do Michaliny na dwa tygodnie. Mam nadzieję, że do tego czasu kryształy się wypłuczą, a kuperek zagoi.
No i zajrzyjcie do nas czasem, co?