Jestem, pracowite przedpołudnie. Na 9 zawiozłam Daszke, poczekałam z nią chwile aż zadziała głupi jaś, wróciłam po Melke i Glusia, odwiozłam je do domu, wróciłam po Daszke...
Daszka miała rtg, jest minimalne przesunięcie w stawie, ale ono już było jak wstawiali gwoździa. Implant wyszedł prawie sam, tzn, nie trzeba było nawet głębokiej narkozy, tylko ogłupiacz, teraz panienka śpi, mam obserwować jak będzie stawiała łapke, wetka mówi, że ma nadzieje, ze nic już nie trzeba będzie robić z tą łapką...ja też mam taką nadzieje
Gluś: dostał neupogen dziś tylko.
Mela: są wyniki, erytrocyty ładnie wzrosły o 1 mln, jest 7,7, hemoglobina też ładnie w normie, hematokryt też, wzrosły płytki, są już w normie, ale:
Mela 1,9 tysiąca białych krwinek, 10 dni temu było 18 tysięcy
Wetka mówi, ze 2 razy robili badanie, bo myśleli, że to błąd. To nie był błąd.
Ku.... mać, ze tak bardzo brzydko powiem.
Dostała dziś też neupogen, tfx, antybiotyk osłonowo. Miała 40 stopni gorączki, wetka nie dawała tolfedyny, za ok. godzine mam zmierzyć temperaure i zobaczyć, czy coś drgnie, jeśli nie , mam podać tolfedyne.
Jutro powtórka, kurde nie mam pojęcia czemu te białe tak wariują u niej