Stało się dobrze, do teraz
Jeżeli chodzi o zwłoki, to jak wiecie, mam poważne osiągnięcia w opiekowaniu się nimi, z jeżem szło mi nienagannie przez trzy doby
Mić bardziej się nie rozdrapał, ale jednak to co wczoraj łapka wdzięcznie zahaczyła, musi się znowu goić.
On już chyba zakotwiczył na stałe, wieczorami, między 9-ta a 10-tą jadę sobie codziennie na rowerze wałem nad Odrą i wtedy on wyskakuje przez daszek komórki, tylko chyba po to, aby czekać na mój powrót na dachu autka, po nieogrodzonej przeciwkocio stronie posesji. Taki mam samochód wykończony kotem
A potem do domu i warujemy na oknie, ja biegam za Dziewczynkami po ogrodzie, a Miciowi ani w głowie wychodzenie, tylko tak bacznie zagląda do pokoju, czy łóżko już pościelone
Natomiast Tuta już prawie nie wychodzi do ogrodu. Od czasu, gdy jest Miciu, siedzi albo na ganku, albo rejtanem leży w drzwiach. Ona prawdopodobnie pilnuje domu, gdzie jest królową absolutną i daje wszystkim do zrozumienia, że miejsca swojego nie ustąpi nikomu.
Leży głupia i tylko patrzy.
Ale nie może tak leżeć, więc ją gonię po ogrodzie kilka razy dziennie, bo co tak będzie się nie ruszać?
Jakieś śpiące to towarzystwo dzisiaj....