Pojeździłam przez ostatnie dwa tygodnie do Łeby (kocham pociągi nocne, no kocham po prostu

), żeby między pracą spędzić trochę czasu z wczasującą rodziną
jak przyjechałam pierwszy raz, zauważyłam młode kociaki bawiące się na podwórku sąsiedniego pensjonatu
sądziłam, że to domowa kotka się okociła
ale w miarę upływu czasu, a przyglądałam się im wnikliwie co drugi dzień, za każdym razem, jak przyjeżdżałam, zaczęłam widzieć to, co przeoczyłam na początku
kotka wcale nie była domowa, tylko zdziczała
młodziutka szylkreteczka, szczuplutka jak przecinek
kociaków pięć, bardzo ładnie je odchowała, ale wyprowadzone szybko zaczęły marnieć
od zeszłej soboty byłam jednym ciągiem do wtorku i porozmawiałam z właścicielką tego pensjonatu
koteczkę jej podrzucili jacyś wczasowicze w poprzednim sezonie - zgarnęli kociaka skądś, pobawili się i zostawili wyjeżdżając
ona jej nie chciała, więc nie karmiła
koteczka zdziczała, wyrosła i ten miot był ponoć pierwszym, jaki właścicielka zobaczyła
patrząc na coraz bardziej zasmarkane i wychudzone towarzystwo (stawialiśmy karmę, ale wyjadał ją pies tej babki), dojrzewaliśmy do zabrania całej kociej rodziny
we wtorek wieczorem wyjechałam do Warszawy, żeby wrócić do Łeby w piątek rano i spędzić z dziewczynami ostatni dzień wczasów
okazało się, że od wtorku nikt kociej mamy nie widział
przestał się też pojawiać jeden z kociaków
pozostałe maluchy już nie brykały, tylko głównie siedziały w dziurze między ułożonym w sągi drewnem na opał
nie mogliśmy ich tak zostawić
złapały się na tuńczyka, przespały drogę (wyjechaliśmy wieczorem, zamiast dziś rano, żeby jak najszybciej je pokazać wetowi)
siedzą w łazience, zaraz jadę do Jany po dużą klatkę
są odpchlone, nakarmione Convem
i przerażone, bo to dzikuski
mają ok. 2 miesięcy
2 biało-rude chłopaczki i 2 szylkretowe dziewczynki (mamusia jest/była przepięknie umaszczona, coś jak koteczki forumowego bubora, no zjawiskowa po prostu

)
edit: o, bardziej pasuje porównanie z Fanaberią Ann_pl

piąty maluch, który zniknął, był ogniście pomarańczowy, pierwszy raz widziałam tak umaszczonego kociaka
no więc mam kocięta
tymi ręcami złapane (mój pierwszy samodzielny połów

),
tymi ręcami będę je oswajać i leczyć
pamiątka z wakacji, których nie było

Zdjęcia im zrobię już w klatce, bo teraz siedzą w ciemnym kontenerku.