Koty to dranie!
Czuję się poddawana mobbingowi.
Kto to widział, żeby owieczki zaganiały do domu pasterza?
Kiedy się zmierzcha wszystkie 2 i 1/2 kręcą się koło mnie na tarasie.
Malowniczo słaniając się z głodu.
Nieważne, czy przypadkiem nie mam ochoty romantycznie popatrzeć na księżyc.
No dobra.
Zwijam laptoka do domu, napełniam michy.
Koć i Plusz zżerają biegusiem i po dziesięciu minutach chrapią zakopane w piernaty.
Nawet nie ma z kim pogadać.
Słoń zżera swoje, zdrzemnie się godzinkę na tarasowej ławeczce i lezie gdzieś.
Szlaja jedna.
Z Pluszem muszę negocjować architekturę krajobrazu.


To, na czym drech leży - jest
według mnie malowniczą kepą Ranunculusów. W przyszłym roku.
Według niego to jest kolejny koci kibel. Teraz.
Mam dwa i pół kota na obejściu i zero poczucia bezpieczeństwa.
Na środku trawnika kret wywalił kopiec jak Kilimandżaro.
A łowcy co? Brawo mu bili, że niby taki dzielny ślepiec?
Nienawidzę politycznej poprawności.
Ponoszę przez to towarzystwo wymierne straty finansowe.
Ktoś cichcem rzygnął kłakami w konwektor. Na spiralę.
Kiedy włączyłam urządzenie celem grzewnym - poszedł z niego śmierdzący dym.
Jebut! 63 złote poszło się paść. Z kasy na karmę obetnę
Mają szczęście, że tylko tyle, bo w Realu promocja była.
A propos karmy.
Nie dajcie się nabrać, że lepszej kot mniej zjada.
Towarzystwo łomocze teraz Applawsa zamiast Sanabelle Sensitive.
Nie zauważyły chyba, że im jakość paszy podniosłam.
W worku zaraz dno zobaczę
