Fatalnie. Kichają i kaszlą. Już 6 jest na antybiotyku.
Ja mam matury, jestem wykończona.
Po prostu... ech.
Maciek całą noc śpi obok mojej głowy, na poduszce, bardzo potrzebuje czułości i bliskości. Żle się biedaczek czuje. Ale żaden chorutek nie ma gorączki i wszystkie mają apetyty dobre.
No, ale niektórzy bardzo się starają pocieszyć.
Agata robi co może, przytula się, krzyczy wniebogłosy, zagaduje, daje poopkę do klupkania, na boczek się kładzie...
Agacia ma fajną domową ksywkę: Dziedziecko. No więc moje Dziedziecko właśnie wykrzyczało po swojemu, że... "i! i!"
Idziemy spać.
Leki podane, czopek na swoim miejscu, kuwety sprzątnięte, karma rozdana... Uf....
Już mam na lekach 9 kotów. Amorkowi nie udało się podać niczego, nawet podstępem, ale jakby przestała kaszleć, więc może sama to zwalczyła. Klocek nadal biedny, chyba trzeba zmienić antybiotyk. W dodatku on się bardzo stresuje i teraz ciagle się przed nami chowa, bo ubzdurał sobie chyba, że go znowu zabierzemy do weta.
A ja padam na pysk. Dziś do wieczora matury, zaraz po lekcjach zaczynam (teraz mam chwilkę przerwy), jutro uczę od 8 do 19, a cały weekend poprawiam prace maturalne...