» Pon wrz 10, 2018 22:52
Re: Słodziaczek Zuzia i Gryzelda Polusia zapraszają po raz 4
Bardzo wam dziękuję za wsparcie i słowa otuchy. To był dla mnie bardzo trudny dzień i gdyby nie wsparcie rodziny i wasze ciepłe myśli nie wiem jakbym sobie poradziła.
Tata był bardzo zmieniony na twarzy. Być może to kwestia uczesania bo przez te dwa miesiące pobytów w szpitalach znacznie urosły mu włosy a my nie zaznaczyłyśmy żeby zrobili przedziałek na bok jak zawsze nosił więc uczesali go do góry ( miał grube i mocne włosy szpakowate jak ja których zawsze mu zazdrościłam ). Może przyczyną było założenie protez których nie nosił ostatnio więc buzię miał zapadniętą ale tak czy siak wyglądał inaczej. Nie mogłam oderwać od niego oczu i były chwile ,że zamazywał mi się obraz i widziałam coś w rodzaju negatywu czarno białego jakbym patrzyła na kliszę. Ciągle ściskałam go za ramię albo gładziłam po sercu jakbym spodziewała się , że znów zabije ale tata był zimny jak lód. Podobno było sporo ludzi choć ja niewielu z nich widziałam. Wiele osób z rodziny przyjechało z poza Łodzi i nawet mój wujeczny brat a chrześniak taty przyjechał ze Szczecina motorem tylko by uczestniczyć w pogrzebie i po zakopaniu grobu i złożeniu nam kondolencji pojechał z powrotem do Szczecina.Było sporo sąsiadów z rodziców klatki i z całego bloku, był nawet mój sąsiad który mieszka ze mną przez ścianę bo też znał tatę jak do mnie przychodził to sobie sporo pogadali. Była też moja koleżanka z którą kiedyś pracowałam z córką i ojczymem, pani która przystawiała nam pijawki z córkami z którą moi rodzice bardzo się zaprzyjaźnili a jej córki traktowały mojego tatę jak dziadka którego nie miały. Moja Stokrotka też się złożyła na wiązankę i jedna z koleżanek przyszła na pogrzeb i była też Sylwia Myszolandia której bardzo dziękuję za wsparcie i ciepłe słowa. Zrobiłyśmy jeszcze coś a mianowicie kupiłam z ciocią róże - ja i mama po czerwonej a ciocia , wujo ich córka i wnuki po białej. Gdy zaczęli zakopywać trumnę wrzuciliśmy róże tacie do grobu.
Jedyne z czego nie byłam zadowolona to sposób w jaki ksiądz odczytał mowę pożegnalną zmarłego którą napisałam. Bardzo ją skrócił co wypaczyło całkowicie jej sens i wyszło coś bez ładu i składu. Jeśli nasz proboszcz nie potrafi przeczytać prostego i krótkiego tekstu to niech nie robi tego wcale następnym razem.
Po uroczystości pogrzebowej zaprosiliśmy część rodziny i kilkoro znajomych na obiad w sali okolicznościowej a po obiedzie wróciliśmy do domu na cztery samochody. Kolumnę prowadził mamy brat potem jego córka z dziećmi , mamy kuzynka i na końcu kuzyn z żona i ze mną bo byłam pilotem gdyby się zgubili na któryś światłach .
Jutro wujo ma nas zabrać na cmentarz . Na spokojnie zapalimy znicze przy grobie. Okazało się , że jestem taka sama jak tata. Ponieważ mama chciała by pogłębiono grób i zrobiono z niego głębinowy więc po pogrzebie miałyśmy iść i dopłacić za wykopanie grobu głębinowego. Nie musiałyśmy tego robić już dziś ale mnie to tak gnębiło , że coś nie jest doprowadzone do końca , że zanim poszliśmy na obiad zmusiłam ciocię żeby znalazła wuja i wzięła od niego pieniądze które mu dała mama na opłacenie grobu. Dopiero jak załatwiłyśmy wszystko do końca mogłam spokojnie iść na obiad. Z tatą było dokładnie tak samo - zrobić, dokończyć i dopiero mieć spokój.
Tak bardzo mi go brak i tak bardzo za nim tęsknię chociaż cieszę się , że zdążyłam powiedzieć mu jak bardzo go kocham.
