POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto kwi 14, 2015 20:06 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

barbarados pisze::mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
Ale śpiewać nie będę . Ludzie by pouciekali :twisted:

W lesie możesz sobie pośpiewać :P :lol: :lol:

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 26902
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto kwi 14, 2015 20:14 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

No co Ty ? Zwierzaków szkoda :twisted:
To już wolę w mieszkaniu . Ludzi mniej szkoda :twisted: A zwierzom kupię zatyczki do uszu :twisted:

barbarados

Avatar użytkownika
 
Posty: 31121
Od: Sob lip 21, 2012 18:01

Post » Wto kwi 14, 2015 20:43 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

O w mordę wiedziałam,że o czymś zapomnę :D Zapomniałam otóż podlać kwiatki a podlewam je zawsze w sobotę. Na szczęście te roślinki w moim domu które przetrwały najazd włochatych kosmitów są zahartowane i sporo potrafią wybaczyć :D A co do dzieci no cóż, mnie osobiście dzieci zwyczajnie irytują, najpewniej nie jestem również ideałem matki ale nigdy nie uważałam macierzyństwa za swoje powołanie życiowe i mdli mnie jak słucham lasek które zapadły na pieluszkowe zapalenie mózgu i jeszcze na dodatek chwalą sie wszędzie zdjęciami swoich pokrak. A najbardziej mnie rozwala, jak wrzucają foty jak sie ich dziecko na ten przykład obsra dokumentnie. One twierdzą,że to rozczulające ja twierdzę że obrzydliwe. Co jest rozczulającego w obsranym dziecku nie wiem i nie silę się zgadywać, tego mój mózg mógłby nie wytrzymać. A teraz cholera właśnie to mnie czeka. Sąsiadka dwa razy dziennie jest u mojej siostry i opowiada o ilości i konsystencji oraz zapachu tego co te małe srajdy z siebie wydalają, przy czym z uporem maniaka czyni to w trakcie posiłków. Nożesz miauwa mać, już dwa razy wyszłam z domu bo żywcem przysięgam omal się nie zhaftowałam sąsiadce w dekolt. I najlepsze jest to,ze ona nie widzi w tym nic złego ani obrzydliwego.... Tak wiem, wszyscy trawimy i wydalamy. Ale !@#$%^&*()_+_)(*&^%$#@!~ ( przynieście mi słownik brzydkich wyrazów ) *nie uważam za stosowne opisywać tego innym do cholery. A że tak zapytam brutalnie czym za przeproszeniem gówno dorosłego różni się od gówna świeżo urodzonego szczeniaka? Bo dla mnie niczym, jest tak samo obrzydliwe i śmierdzące, więc mam ochotę zaproponować sąsiadce,że jak chce zobaczyć coś pięknego ( w jej mniemaniu ) to niech po porannym klocku zajrzy do klopka, na jeden pies wyjdzie. Sorry zdenerwowałam się. Ale mam niski próg odporności na kretynizm, a nie wypada mi opierd**** sąsiadki w domu mojej siostry. Ehhh, parchliwy świat. I ciężkie życie socjopaty. Meh.


* Cytat, cytat, nieznającym powiem że mówił to nader często niejaki Krwawy Hegemon do swojego Kaprala. :D
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

Post » Wto kwi 14, 2015 20:53 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

Też nie wiem , co w tym rozczulającego . 8O
A lekkiej , białej dostałam , jak moją znajoma opowiadała , jak wzięli do pizzerii 4 miesięczną pocieche i centralnie , na stole zmieniała mu pieluszkę . No i na co ja się tak oburzyłam , przecież to dziecko ! zNa podstawie mojej wypowiedzi mozna było napisac słownik brzydkich wyrazów . :roll:
Dzieci też trzeba mieć z glową .

barbarados

Avatar użytkownika
 
Posty: 31121
Od: Sob lip 21, 2012 18:01

Post » Wto kwi 14, 2015 21:15 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

Szczerze mówiąc,żeby nie było ja mojego syna kocham miłością nieprzytomną i kochałam go odkąd pojawił się na świecie. Był dzieckiem jak najbardziej planowanym,i wyczekiwanym tak przeze mnie jak i przez małża mojego ślubnego. Ale ma Wielką Melitele NIGDY ale to nigdy nie wpadło by mi do głowy wołać rodziny i znajomych żeby im pokazać jak moje dziecko się ufajdało od pięt po czubek głowy ewentualnie zarzuciło mi drobiem ozdobnym po karmieniu prościuteńko w dekolt. Ba wręcz goniłam rodzinę a szczególnie durną ciocię,zeby nie pstrykała fotek mojemu synowi na golasa, a nawet jeśli jej się udało to takie zdjęcia wyrzucałam w cholerę. Mnie samej było wstyd a co dopiero dziecku. Może jeszcze nie teraz, zanim toto małe zacznie kojarzyć fakty trochę czasu minie ale prędzej czy później dzieciak się nabawi traumy z okazji,że jakaś kretynka rozpowszechnia jego nagie zdjęcia w necie gdzie jak wiadomo nic nigdy nie ginie bezpowrotnie. A o pedofilach już nie wspomnę, potem się ludzie dziwotą,że tyle tego lajna po świecie się pęta. A kto ich prowokuje? Ano właśnie takie durnowate mamuśki z rozmiękczeniem mózgu. Obecnie skłonna jestem twierdzić,że mało kto ma dzieci z głową niestety. I stanowczo twierdzę,że przyszli rodzice powinni przechodzić jakieś testy psychologiczne czy się nadają do bycia rodzicem a wraz z nimi powinna takie testy przechodzić reszta rodziny, szczególnie najbliższej....
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40


Post » Śro kwi 15, 2015 7:57 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

Ja kiedyś opiórkałam niespełna 4-letnią córkę kuzynki za marudzenie przy obiedzie (który zresztą ja ugotowałam). Sorki, nie zmuszam nikogo do zjedzenia wszystkiego z talerza, bo zdarza mi się nakładać z górką i to dużą górką. Ale jak dzieciak marudzi, że mięsko to zje, ale klusek i surówki nie ruszy, a po obiedzie od razu rusza w kierunku słodyczy/chipsów/paluszków, to mnie lekko trafia.
Kuzynka nie reagowała, jak opiórkiwałam małą, a później mi szepnęła, że dobrze zrobiłam. Zdążyła już zrozumieć pewne błędy wychowawcze. Tyle, że sama nie potrafi wrzasnąć na małą (dobra z niej kobitka, ino że bez jaj).
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 35245
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

Post » Śro kwi 15, 2015 9:22 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

W zeszłym roku z okazji najazdu Teutonów ( pamiętacie zapewne ) usiłowałam ugotować coś co raczy spożyć arystokracja. Bo jeden nie je ziemniaków, drugi je ale tylko z masłem, za to nie ruszy mięsa jeśli nie jest posypane czymś tam. Po jednym dniu dogadzania zrezygnowałam,piżgnęłam patelnią do zlewu i wyszłam na podwórko stwierdzając przy tym,że albo wyjdę albo gówniarze skończą jako pokarm dla psów bo ja ich osobiście pozabijam. Małżowin zabrał się za gotowanie. też nie smakowało bo nie takie. Stwierdziłam zatem głośno i wyraźnie poprosiwszy uprzednio mamusię Teutonów żeby przetłumaczyła na ten ichni bełkot, że jak któremuś nie smakuje to niech na ziemię rzuci psy to zjedzą a najlepiej niech jedzą co dali bo się może okazać,że na obiad jest duże gie. Był foch, było marudzenie ale okazało się,że jednak ziemniaki da się zjeść mięso może być w panierce i surówka też jest jadalna. Siostrze męża udowodniłam zaś, że dała sobie wejść na głowę spełniając wszystkie zachcianki cholernych szczeniaków. Mój syn ma swoje ulubione potrawy, staram się gotować tak,żeby mu smakowało ale w momencie w którym pierwszy raz pysknął,że to mu nie smakuje i on woli coś innego po prostu zabrałam mu talerz z obiadem sprzed nosa, otwarłam drzwi na taras i pierdyknęłam zawartością w dal. Psy się cieszyły, ja miałam spokój bo pyszczenie się skończyło jak nożem uciął a Młody chodził przez pół dnia głodny. Potem sobie odgrzał pozostałą w garach część obiadu i o dziwo- spożył z wyraźnym zadowoleniem. Proste. Od tamtej pory nie grymasi, żre co mu podadzą a ja się nie denerwuję. I te zasady w moim domu obowiązują i są nie do złamania. Chcesz to jedz, nie to będziesz chodzić głodny. Proste,łatwe do pojęcia i łatwe do zapamiętania. Oczywiście rodzina patrzy na mnie ze zgrozą no bo jak to, skoro dziecko nie chce jeść to moim parszywym obowiązkiem jest dotąd stać przy garach aż ugotuję coś co dziecko zje. No urwał nać jeszcze czego, może i parokrotnie w ciągu swojego życia upadłam na głowę ale nie z aż takiej wysokości. Ja gotuję. Ty zjadasz. Jeśli ci smakuje zjadasz więcej, jeśli nie mniej. Krótko zwięźle i na temat. A dzięki takim zabawom "będę stać i gotować wszystko co sobie szczeniak zażyczy" hoduje się rozpieszczone potwory którym się w dupach poprzewracało z dobrobytu. Wiem wiem, idealną matką to ja nie jestem,ani normalną też nie. Ale dzięki temu jakoś nie mam kłopotów z moim synem i opowieści siostry męża o koszmarze jaki jej funduje najstarszy - bo a to jeść nie chce, a to pyskuje, a to szkołę olewa a to łaskę jej robi że się odezwie - jakoś w moim domu nie mają miejsca. Dziwne nieprawdaż? Ewidentnie faszystowskie ( jak twierdzi moja matuś ) metody wychowawcze dają jednakowoż więcej pożytku niż ewentualnych szkód.....
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

Post » Śro kwi 15, 2015 11:19 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

"Ordnung muss sein" - jak to mawiali starożytni górale...

Ja rodzicom napsułam krwi jedzeniem... A właściwie niejedzeniem... Praktycznie wszystko trzeba było we mnie wmuszać. Jak przychodziłam do mamy mówiąc, że jestem głodna to zastanawiała się, czy nie jestem chora :wink: Do tego pewnych rzeczy odmawiałam jeść i już. Na szczęście mama z babcią widząc, że nie da rady mnie zmusić do zjedzenia np.: budyniu, zupy mlecznej, pomidorowej z ryżem*, bo mam odruch wymiotny :oops: odpuszczały przygotowywanie takich potraw.

* pomidorową uwielbiam, ryż lubię, ale taka kombinacja jest dla mnie nie do zjedzenia po tym, jak się nią strułam w dzieciństwie

Alyaa

Avatar użytkownika
 
Posty: 5920
Od: Śro paź 22, 2008 18:24
Lokalizacja: Kielce

Post » Śro kwi 15, 2015 12:18 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

Ja nie jadam śledzi i kożuchów na mleku. Śledzi nie pamiętam dlaczego, ale nie jadam ich "od zawsze". A kożuch na mleku wywołuje u mnie odruch wymiotny, nawet taki kożuszek 2x2 milimetry. Do jedzenia śledzi mnie nie zmuszano, a mleko cedziłam przez sitko.
Resztę rzeczy zjadam z mniejszym lub większym apetytem.

Pomarudzić u mnie mogą tylko koty, a i to w ograniczonym zakresie i dlatego, że marudzenie u nich czasami wskazuje na alergie lub nietolerancje pokarmowe (wątróbka w przypadku Ofelii). Ale nigdy u mnie nie ma tak, że stoi 5 misek, a koty łażą i krzywią pyska.
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 35245
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

Post » Pt kwi 17, 2015 12:11 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

Zostawiłam sobie Ciebie na deser a teraz już tyle tematów tu poruszono, że nie jestem w stanie sie ustosunkować bez elaboratu ;p Jestem potencjalna matką - tj wybije mi 31 lat i trzeba myśleć powoli o dzieciach. Nie mam instunktu macierzyńskiego, a dzieci doprowadzają mnie do szału. W przeciewieństwie do tego ja dla dzieci jestem łakomym kąskiem - zawsze mnie obłażą, gapią się na mnie, w kolejce do kasy wciąż się na mnie gapią, uśmiechają jakby nikogo innego nie było dookoła - po latach zmagań z tą poplarnością stwierdzam, że widocznie mam głupią gębę :mrgreen:
Dzieci w marketach doprowadzają mnie do takiego szału, że aż sie trzęsę. Ci rodzice do jeszcze większej pasji. Zabierają dzieci do marketu/ikei na sobotnie popołudnie, każą im chodzić cicho, grzecznie i pod kontrolą i te dzieci nie wytrzmują tej presji i zaczynają być okropne - drą ryje na cały sklep, rzucają się i ogólnie wygląda to źle. Nigdy tego nie zrozumiem - takie dzieci powinny iść na plac zabaw i tam się wybawić a nie udawać dorosłego w markecie bez słońca.
Na chwilę obecną od macierzyństwa powstrzymuje mnie "kariera". Nie mogę teraz zrobić takiej pauzy, bo boję się, że ucieknie mi szansa "na siebie". Ale jako że czas idzie do przodu to myślę, że za rok, za dwa lata może się zdecyduje. Chciałabym choć raz z czystej ciekawości również zajść w ciąże i zobaczyć jak to jest. Małż chce adoptować dziecko, ja też. Dla mnie jest bez różnicy dziecko czy zwierze - wg konwencji między narodowej człowiek jest zwierzęciem ludzkim i ja kompletnie nie widzę tej różnicy - że coś człowiek a coś zwierze. W związku z tym pewnie też dlatego tak mnie zwierzęta obłażą :d Tak czy siak moge adoptować i był to mój pomysł. Uczuć do dzieci mam sporo. Mam nadzieje, że moje będzie mi łatwiej znieść niż cudze z cudzymi błędami wychowawczymi.
Co do zdjęć dzieci to mnie $@$$&^^* jak ktoś każdą pierdołe wrzuca na fb - moje dziecko dziś wyszło na spacer, moje dziecko dziś jechało na rowerze, na ławce z dzieckiem, w piasku z dzieckiem - raz znajoma (spamująca zdjęciami swojej pierworodnej brzydkiej) wrzuciła zdjęcie i wieść, że dziecko jej zrobiło kupę do nocnika. Ktoś tam się zachwycił a jedna wrzuciła na to obrazek rzygający ;)
Mój małż nie będzie zmieniał pieluchy po też się pożyga ;p moja siostra jakby mogła to by zjadla kupe noworodka.
Nie, nie czuje tego bluesa.
Co do kopania w ziemi i śpiewania - pięknie Ci to wyszło w sensie opis ;p
Jako, że param sie fotografią zawodową to również powinnam robić zdjęcia brzuszkowe i noworodkowe i powiem szczerze, że choć od dziecka opiekuję się innymi dziećmi to nie czuje tego, nie umiem wczuć się w sytuacje matki. Tj tak się rozczulać nad dzieckiem jak inne matki fotografki. Obawiam się, że na tym polu nie będe wiarygodna. Choć zawsze opiekowałam się dziećmi i kochałam jak własne to właśnie to były bliskie osoby - brat czy siostrzenica. W przypadku obcego dziecka nie potrafię tak się wczuwać. I na pewno zajście we własną ciążę doda mi przekonania. :)
Aha wywalenie dziecka w pizzerii i zmienianie mu pieluchy jest szczytem debilizmu i braku klasy, takie zachowanie to zachowanie chołoty i powinno być napiętnowane. Od tego są toalety i w kazdej dobrej pizzerii są toalety dla mamy z dziećmi, są tam przewijaki. Takie mamy nie mają rozumu i faktycznie powinny być testy na zdolność do macierzyństwa. Samo poczęcie dziecka jest tutaj najprostszym zadaniem, wyjdzie każdemu i to bez żadnej wiedzy.
:)
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Pt kwi 17, 2015 16:34 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

się wypowiem z perspektywy osoby, która swoje dzieci wychowała normalnie, bez internetu - bo go nie było. Bo tak - ja , osoba uzależniona od internetu, uważam, ze wiele z tych patologicznych zachowań obecnych mamusiek , wypływa z sieci. Ta sterylność, te suplementy, a juz rozwala mnie reklama środka nasennego dla dzieci. Qrczę, moje dzieci , wymęczone zabawą, padały jak muchy, w locie.
Moja córka pierwszą swoją córkę urodziłą w 1992 roku, czyli też bez internetu. Zuza wyrosła na piękną kobietą, wspominającą z rozczuleniem swoje dzieciństwo. Biegała po podwórku osiedlowym, brudna, szczęśliwa, jak coś przeskrobała, dostawała klapa na dupsko i jakoś nie obudziło w niej to traumy. Miała zwykłe ubrania, zwykłe zabawki, cieszyła się z kazdego prezentu.
Druga córki mojej córki urodziła sie w 2007 roku. Córcia moja była już nafaszerowana wiadomościami z netu, jak trzeba wychowywać dziecko. :mrgreen: :mrgreen: Juz nie pamiętała jak wychowała pierwsze dziecko bez pomocy sieci. Druga wnuczka jest produktem obecnych czasów - alergiczka, bo wszystko musiało byś sterylne, ciuchy - tylko z właściwym znaczkiem, zabawki takoż. Rozwydrzona do granic możliwości. .

Ale temat kup ......hmmmmm.....a czy my, kociary, nie rozpatrujemy konsystencji kocich kup? Czy wręcz nie grzebiemy w nich, jak coś nas w kocie niepokoi?To akurat mamuskom wybaczam - pod warunkiem, że rozpatrują to w swoim gronie.
A tak nawiasem - mój pierworodny, jako niemowlę z rozlicznymi wadami urodzeniowymi ( min wiotkość mięśni), miał koszmarne zaparcia.
Kiedy zdecydował się, w czasie niedzielnego obiadu , po 8 dniach, wyprodukować urobek, cała rodzina rzuciła się do ogladania tego cudu natury . :mrgreen: :mrgreen:

izka53

Avatar użytkownika
 
Posty: 16655
Od: Śro wrz 29, 2010 13:54
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt kwi 17, 2015 17:29 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

Macierzyństwo ma swoje wady i uroki. Ja też nie czułam bluesa i jak zaszłam w ciążę to byłam przerażona. I tym że przytyję i bałam się samego porodu :mrgreen:
Ciążę przeszłam śpiewająco poród był- cesarskie cięcie bo moje dziecko było za duże jak na moje wąskie bioderka i do tego maluch wypiął się na świat tłustym pośladkiem.
Wiadomo, że później się głupieje :lol: Ja też troszeczkę zgłupiałam ale tak z umiarem, wiadomo, że dla każdej matki jej dziecko jest najpiękniejsze i co tu mówić naj naj naj. Ale bez przesady zawsze trzeba trzeźwo myśleć, żeby nie wychować egoisty. Zawsze dbałam o dobre relacje między nami i starałam się wychować ich jak najlepiej, stosunki między nami były takie trochę koleżeńskie, zawsze mieli ode mnie wsparcie i tak jest też dzisiaj.Mam wspaniałych synów na których zawsze mogę liczyć.

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 26902
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa


Post » Pt kwi 17, 2015 19:50 Re: POMOCY!!!Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówc

ja ogólnie też mojemu daję co moge ,ale też nie lubię wybrzydzania
Ostatnio się uczymy jeść "to zielone" w zupie,czy gdzieś tam
Dzisiaj mi się pochwalił,że zjadł ziemniaki posypane koperkiem w przedszkolu,no no
Wcześniej nie ruszył
Obrazek

Myszolandia

Avatar użytkownika
 
Posty: 66383
Od: Pon sty 19, 2009 22:48
Lokalizacja: środkowa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 99 gości