Pierwsze wieści o Tygrysku - bo tak nazwałyśmy kotka roboczo.
Mojej koleżanki tata nie mógł się doczekać aby zobaczyć kotka i zawlókł ją rano przed pracą do zakładu. Otworzyli drzwi, wchodzą a kocio grzecznie leży na podusi leżącej na dolnej półce na stoliczku.
Ponieważ pan jest po operacji częściowego usunięcia tchawicy ma ochrypnięty głos więc gdy się odezwał to kotek się trochę spłoszył i pobiegł na dół do piwnicy.
Gdy podążyli za Tygryskiem na dół zobaczyli spałaszowane jedzonko z talerzyka które mu wieczorem zostawiłam, częściowo zjedzone chrupki i wypitą wodę oraz co najbardziej wszystkich ucieszyło to kupka i siuśki w kuwetce elegancko zakopane.
Niedługo idę do niego i przy okazji popracuję nad mamą koleżanki aby kotuś mógł u nich jeszcze troszkę zostać bo nie uśmiecha mi się wypuszczanie go na to wiatrzysko a ma tak być do niedzieli.