W takim razie kop codziennie.
Dzisiaj Naz popsuł jedzonko dla rybek. Jak go przyłapałam, to miał radochę z rozwlekania do po biurku i krzesłach. Ucieszyłam się, jak głupia, że ma taki humor. Tylko potem radość nieco oklapła, bo co będą jadły rybcie?

Kiepsko się czułam i poszłam się przespać.
Wstaję i widzę rozczulający widok wtulonego we mnie śpiącego do góry brzusiem Nazirka. Ciepło się człowiekowi robi w takich chwilach na sercu. Choć gdzieś tam, z tyłu głowy, siedzą zimne, czarne myśli.
Wychodzę z sypialni i uśmiech spełza mi z twarzy. Kwiaty z kwietnika ściągnięte, syba na akwarium odusnięta i rozwleczone zielsko na szafce i podłodze. Obraz na ścianie przekrzywiony. Fotel wywrócony. Szklanka na ławie przewrócona, woda ściekła na podłogę i kanapę. Na kanapie jakieś podarte strzępki. Kocie zabawki rozwalone wszędzie. Żwirek z kuwety zgrabnie usypany na środku pokoju, stosik wieńczy kupka.
Dziewczyny zwinięte na fotelu śpią grzecznie we trzy.
