Odwiedzamy, odwiedzamy a że po roku...
Najważniejsze, że o Was myślę
Nie mam podpisu tylko krzyżyk, nie wiem czy będę miała śmiałość prosić znowu Bożenkę....

Wypadałoby się nauczyć. Tylko kiedy i jak.
Estian dziś podpalił sobie ogon.
Natchnęło mnie, żeby świeczkę sobie zapalić - otwarty ogień, bez osłonek żadnych. A on wszedł tam gdzie nie powinien i to był moment machnął ogonem nad świeczką dobrze, że mąż zauważył, bo to był moment jak pióropusz ognia był za nim no błyskawicznie się zajęło pół ogona, rzuciłam się na niego jak błyskawica bo on uciekał ale nie dążył mi uciec i trzepałam te palące się pióra ugasiło się łatwo. Nie myślałabym, że tak się potrafi szybko zająć i tak płonie. A gdyby mi tak biegał z tym palącym się (mocno, naprawdę) ogonem? Jakbym go nie złapała? Wole nie myśleć i poparzony kot

i mógłby - przy pechu -pożar zrobić

Smród był straszny. Spaliły mu się te wszystkie "ozdobne włosy" te dłuższe na szczęście te krótkie nie zdążyły. Ogon odrasta w MCO bardzo długo, piszą, że 2 lata. O ile odrośnie (jak piszą). Muszę mu poobcinać i wyczesać tą kitę. Ech...