Tak, jak już Sun uprzedziła- byłam w Łodzi. Szkoliłam się dwa tygodnie, ale nie mogłam zrezygnować ze spotkania z Sunshine, jej mężem i całym przekochanym towarzystwem

:)
Spotkanie było bardzo miłe, Sun i jej HSB (pozdrawiam!) okazali się sympatycznymi ludźmi ostro zakręconymi na punkcie kotów, dlatego od pierwszej chwili rozmowa leciała,leciała i leciała

:)
Miałam okazję poznać też gromadkę... każdy inny, każdy uroczy i niepowtarzalny. Bardzo odważne kociaki, lubiące gości

W ogóle się nie bały, gdy podchodziłam do nich, ba! nawet same układały się przy mnie na dywanie.
Byliśmy też na spacerze w parku, który odmienił moje zdanie na temat Łodzi (wcześniej jawiła mi się jako szara i smutna).
Jedyny minus to to, że spotkanie spotęgowało moją tęsknotę do własnych kiciów.
Po powrocie koty były na dystans, ale Bombilla już w nocy znowu wóciła na szyję i rozkosznie mruczała i grzała- jak mi tego brakowało! Xelmo od rana czatował przy łóżku i zrobił poranny peeling
A dziś byliśmy u weta na szczepieniu. I uwaga, uwaga, uwaga! wet na którego trafiliśmy ( pani weterynarz, która zwykle nas przyjmowała póki co nie pracuje) okazał się probarfny

Jak mnie to ucieszyło! Baardzo, bardzo

Poprosił nawet o info na ten temat, by mu przekazać. Będzie się dowiadywał w tej kwestii a co najważniejsze gorąco to popiera i zachęca

Jest to dla mnie bardzo pozytywna wiadomość:)
Mam teraz nadzieję, że szczepionka i pierwsze dni po niej przejdą spokojnie. Bo poprzednio Bombilla dosyć źle ją zniosła.
Pozdrawiamy!