Joasiu - tak, daje się głaskać. Wręcz to lubi bardzo

Lubi też noszenie na rękach - ale woli moje ramiona, Tż-ta się trochę bardziej boi.
Proces oswajania Miśki był bardzo długi i powolny. I wciąż trwa. Wszystko co się wydarzyło w tym czasie stało się z jej inicjatywy - z naszą tylko małą pomocą.
To ona wybrała sobie nasz dom i ogród, żeby tu zamieszkać. Na pewno miało znaczenie to, że dostawała jeść i miała ciepłe schronienie na zimę. Ale też jej wyborem było to, że została po całej tej historii z kastracją - to był dla niej na pewno szok i ciężkie przeżycie. A jednak została.
Z nadejściem wiosny powolutku, powolutku zaczęła łagodnieć i wyraźnie zaczęła się interesować nami i... psem

Bo to Fart w jakiś przedziwny sposób stał się katalizatorem tej jej przemiany.
Gdzieś w okolicach lata po raz pierwszy pozwoliła się lekko dotknąć - podczas zabawy. Bo Miśka uwilebia wszelkie zabawy - czy to kocią wędką, czy zabawkami. Może się bawić z człowiekiem i sama. Zawsze jest gotowa na zabawę. Nie umie tylko bawić się z innymi kotami. Ogląda wspólne szaleństwa naszych kotów w domu z taaakimi wilekimi oczami
Potem Miśka pokochała Farta. Do niego zaczęła się miziać i ocierać boczki o jego łapy.
Przełomowym momentem w kontaktach z nami był nasz powrót po urlopie i wyjeździe.
Miśka tak okropnie się ucieszyła, że znowu jesteśmy, że wróciliśmy - wtedy puściły bariery. Pozwoliła się głaskać, dotykać i wtedy chyba pierwszy raz weszła do domu. Strach był wielki - dom ją sparaliżował. Była przerażona. Ale dała radę. Potem zaczęła od czasu do czasu do nas zaglądać.
Teraz w domu jest bardzo spokojna - wchodzi do kuchni i zasiada na krzesełku wsuniętym pod stół i tak siedzi tam skromnie

Całą noc nawet. Nad ranem korzysta z kuwety. Kiedy inne koty jeszcze śpią. Bawi się też wtedy kocimi zabawkami.
Moje koty mnie zaskoczyły kompletnie, bo nie zgłosiły protestu w związku z odwiedzinami Miśki w domu

Przyjęły jej obecność z pewnym zaciekawieniem ale z dystansem i spokojnie.
Tylko Czester ma jakieś do niej drobne uwagi - ale ja wiem o co mu chodzi. Bo Miśka wychodzi i wchodzi kiedy chce. I on to widzi. I nie może tego jej podarować. Że ona tak może a on nie. Biedny jest... ale tak musi być.
My wcale nie chcieliśmy jej jakoś na siłę oswajać.
Nie jestem zachwycona tym, że przybył mi kolejny kot w domu. Jest ich już 6 i to nie jest mało. Dla nas to spore obciążenie finansowe i logistyczne.
Miałam przedsmak problemów, kiedy koty się pochorowały - musiałam z czterema kotami na raz jechać do weta. I tak kilka dni pod rząd. Masakra... I porażka finansowa

To mi dało do myślenia.
Nie ma szans, żeby przyjąć jeszcze kolejnego kota. Bo wszystko jest cacy, kiedy są zdrowe i młode. Potem zaczynają się schody.
Ale Miśki nie oddamy. Bo to ona nas wybrała. Bo to miejsce, w którym żyje, to jej świat. My tylko przypadkiem stanęliśmy na jej drodze. I teraz jesteśmy za nią odpowiedzialni ale i zaszczyceni jej wyborem

Bo Miśka jest wpaniałą kotką - mądrą, wesołą i uroczą.
Oczywiście pamiętam o zasadzie
nigdy nie mów nigdy bo tak to już jest w życiu, że nasze pomysły sobie a życie sobie...
Kiedyś już pisałam, że Czester wie, jak otwiera się drzwi wejściowe - kładzie jedną łapkę na klamce a drugą na pokrętle od zamka. Bo wie, że te dwie czynności trzeba wykonać po to, by drzwi się otworzyły - przekręcić zamek i nacisnąć klamkę.
Teraz wie to też Miśka

Robi dokładnie tak samo.