
Od wczorajszego południa - najpierw niestrawionym jedzeniem, potem pienistą wodą. Sika, liczba kup - jedna, nieco rozluźniona. Wczoraj w jednym z pawików był uformowany, 2-centymetrowy wałeczek z kłaków. Nie jadł nic wieczorem, rano coś polizał i od razu zwrócił. Pije - i wymiotuje. Osowiały i smętny, choć po rzyganiu nieco się ożywia. Prosi o jedzenie - i albo nie je, albo od razu zwraca. Wetka nie odbiera telefonu.
Powiedzcie, że to tylko zakłaczenie

Nigdy się nie zakłaczał, żadnych środków na kłaki też nie dostawał, bo nie lubi, prócz chrupek Whiskasa, które pożera z apetytem, no i owsa, ale latem, na balkonie, bo owies w domu to rozkopana doniczka. Jedzeniem się nie zatruł, bo Luśce nic nie jest, a jedzą to samo. Kwiatków nie tyka, zresztą nie mam trujących.
Brzuch miękki, ale mruczy jak go po nim masuję, więc chyba troszkę boli...
Czy mam panikować?