Jesień... teraz domowy...czyli Kroniki Złociejowskie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt cze 13, 2008 18:41

mar9 pisze:/..odczytałem......................../
no nie...caty, teraz to już lekka przesada Obrazek kiedy będzie dalszy ciąg...Obrazek
jeszcze trochę to z moich palców tylko kości zostaną, przez niecierpliwe obgryzanie ich Obrazek



jutro wieczorkiem :oops:
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pt cze 13, 2008 18:53

caty pisze:
mar9 pisze:/..odczytałem......................../
no nie...caty, teraz to już lekka przesada Obrazek kiedy będzie dalszy ciąg...Obrazek
jeszcze trochę to z moich palców tylko kości zostaną, przez niecierpliwe obgryzanie ich Obrazek



jutro wieczorkiem :oops:

caty...litości...do jutra jest jeszcze tyle godzin... :wink:
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

Post » Sob cze 14, 2008 17:06

:conf:
Co odczytał Kleofas?
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob cze 14, 2008 19:58

...........................SIE-RO-CI-NIEC.
Od razu pomyślałem o Filipie i skrzacim drobiazgu i po miedzianej rynnie wdrapałem się na parapet pierwszego z brzegu okna.
Przycisnąłem nos do szyby i zamarłem w bezruchu. Na zielonym dywanie siedzialo kilkoro dzieci. Miały na sobie jednakowe, niebieskie sukienki i wszystkie były krótko ostrzyżone i gdyby nie lalak, w czerwonej jak mak sukience odcinająca się jaskrawa plama od dywanu trudno byłoby się domyslić, czy są to chłopcy, czy dziewczynki...
Drzwi pokoju otworzyły się i do środka weszła niewysoka, pulchna dziewczyna w białym, sztywno nakrochmalonym fartuchu. Na jej widok dzieci wstały i ustawiły się rzędem. Dziewczyna wyjrzała na korytarz, uspokajająco kiwnęła ręką i wyjęła z kieszeni fartucha garść cukierków. Dzieci schwyciły je łapczywie a dziewczyna wyszła zamykając za sobą drzwi.
Ciekawe, pomyslałem, czy ktoś opowiada im bajki na dobranoc ?
Ciekawość, która zawsze pchała mnie do najdziwniejszych rzeczy okazała się i tym razem silniejsza od rozsądku.
Wykorzystałem chwilę nieuwagi, gdy dzieci zajęte były pokazywaniem sobie kolorowych papierków po cukierkach i wślizgnąłem się do środka. Zjechałem po kotarze niby Tarzan po lianie i ukryłem się w kąciku.
Dywan był szorstki i twardy, a groszkowe ściany potęgowały wrażenie chłodu. Z urycia przyjrzałem się pokojowi.
Do ścian ktos przypiął kilkanaście rysunków, na których uśmiechnięte dzieci grały w piłkę na zielonej łące, nosiły w ramionach grube szczenięta albo podsuwały kociętom miseczki z mlekiem. Jednak od patrzenia na nie wcale nie zrobiło mi się weselej, a wręcz przeciwnie. Przemknąłem niby mysz pod ścianą i znalazłem się na korytarzu.
Był wąski , ciemny i chłodny tak ,że mimo panującego na zewnątrz upału musiałem szczelnie zapiąć kubrak.
Po obu stronach korytarza ciągnął się rząd drzwi opatrzonych numerami. A na końcu korytarza znajdował się duży, otwarty pokój, w którym jeden przy drugim stały stoliki i metalowe krzesła..
Wszystko było nieznośnie uporządkowane i nieprzyjemnie kanciaste, a w powietrzu unosil się zapach szarego mydła i krochmalu.
Miejsce to w niczym nie przypominało zacisznego kąta za piecem, gdzie skrzaci drobiazg bił się poduszkami, chrupał orzechy tuz przed snem i domagał się na dobranoc straszliwych opowieści...
Pogrążony w myślach byłbym nie zauważył jak do pokoju weszła gromadka dzieci. W ostatniej chwili ukryłem się pod zwisającą do podłogi serwetą przykrywającą stół większy niż pozostałe i zamarłem w oczekiwaniu.
Jednak nie działo się nic specjalnego.
Pulchna dziewczyna w białym fartuchu ustawiła na stolikach talerze i kubki, a druga, nieco starsza i szczuplejsza zaczęła rozkładać chleb, małe porcje masła i owocowych powideł i napełniać kubki zbożową kawą z mlekiem.
Zapach kawy przypomniał mi, że byłem głodny i tak głośno zaburczało mi w brzuchu, że wysoka, koścista kobieta siedząca przy przykrytym serwetą stole obrzuciła gromadkę dzieci surowym spojrzenim i karcąco zastukała łyżeczką o brzeg talerza.
Dzieci umilkły i w pkoju słychać było tylko siorbanie i brzęk aluminiowych noży.
- Teraz proszę udać się na spoczynek - powiedziała koścista kobieta, wstała od stolu i bezszelestnie zasunęła za sobą krzesło.
Co za paskudne miejsce - pomyślałem i własciwa mi przekora poczęła drążyć moje myśli niby przysłowiowa kropla kamień.
Nim pulchna dziewczyna zdążyła pozbierac talerze i kubki zdążyłem posilić się łyzką powideł i łykiem kawy z wysokiego, blaszanego dzbanka i w paru susach znalazłem się z powrotem na korytarzu.
Przebiegłem wzdłuz rzędu drzwi i wskoczyłem w pierwsze, które pozostawiono niedomknięte. Dalem nura pod metalowe łóżko i skuliłem się aby nikt mnie nie wypatrzył.
Pokój, jak się okazało był sypialnią chłopców.
Kiedy wszyscy ubrani w jednakowe, pasiaste piżamy, pachnący miętowa pastą do zębów i z przygładzonymi na mokro wlosami położyli się do łóżek pulchna dziewczyna wsunęła do sypialni głowę, i ze słowem " dobranoc" zgasiła światło.
- Michasiu, niech Michasia bajkę opowie...- szepnął ktoś w mroku.
- Bajkę...- powiedziała pulchna dziewczyna. - Ale bo to mało bajek się naczytacie...
- To nie to samo - odezwał się inny chłopiec.
- Taka, co się opowiada...- dodał trzeci.
Na korytarzu zastukały obcasy. Michasia przykryła usta ręką i wycofała się na korytarz.
- A co tu robi tak dlugo ? - ściany korytarza powtórzyły echem suchy, ostry glos.
- Ale bo światlo gasiłam, i... - zająknęła się Michasia.
- Żadnych bajek, co dzieciom przewracają w głowach, niech pamięta.
Obcasy zastukały równym rytmem, a Michasia głośno wytarla nos.
- Niech Michasia nie płacze...- któryś z chłopców uniósł się na łóżku.
Michasia pokręciła głową
- Ale bo ja nie płaczę - powiedziała - tylko musi jakiś kot tu sie plątać...
- Kot ? - zdziwił się jeden z chłopców. - Tu nigdy żadnego kota nie było...
Michasia kichnęła siarczyście i zamknęła za sobą drzwi.
- No i bajki nie będzie - powiedział smutny głos spod okna.
- A jakby tu był kot...- rozmarzył się głos spod ściany.
- Albo tygrys...- dodał ktoś spod drzwi.
- A jakby ten tygrys zjadł panią kierowniczkę...
- Z marmoladą ...
I wszyscy wybuchnęli niepohamowanym śmiechem.
Na korytarzu zastukały obcasy i śmiech ucichł równie nagle jak wybuchł. Chłopcy przyłożyli głowy do poduszek wstrzymując oddech dopóki obcasy nie oddaliły się spod drzwi.
- No i bajki nie będzie - powtórzył glos spod okna.
- Bajka będzie - wyrwało mi się niespodzianie. - Jeżeli potraficie dochować tajemnicy...
Chłopcy zerwali się z łóżek.
- Kto tu jest ? - zapytał głos spod ściany.
- Kleofas, skrzat domowy - odparłem.
- Przestańcie robić sobie żarty - zdenerwował się głos spod okna.
- To nie ja - odezwali się chórem chłopcy.


cdn
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Sob cze 14, 2008 23:07

caty pisze:...........................SIE-RO-CI-NIEC.

:dance: :dance2: wiedziałam :lol:
Kasiu, zajrzyj na koniec poprzedniej strony :wink:
Obrazek
tornado w Alabamie;P

Blond Tornado

 
Posty: 5322
Od: Pon cze 13, 2005 1:29
Lokalizacja: Poznań/ Birmingham

Post » Nie cze 15, 2008 10:27

biedne dzieciaczki :cry: , a kiedy przyjadą do Złociejowa?
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

Post » Nie cze 15, 2008 12:14

:D
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie cze 15, 2008 14:03

Ależ to nie to pokolenie, które do Złociejowa pojechało... W TYM sierocińcu z Michasią była późniejsza Wychowawczyni - ale jako dziecko... I to do niej trafił Brązowy Kot...

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie cze 15, 2008 17:09

no własnie :)
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie cze 15, 2008 17:49

- To przestaje być śmieszne - glos spod okna z poirytowanego nagle zamienił się w płaczliwy. - Zawsze robicie sobie ze mnie żarty...
- Beksa lala - mruknął głos spod ściany i zapadła cisza.
- Nikt z nikogo nie żartuje - powiedziałem wspinając się po zasłonie na parapet. Światlo ulicznej latarni rzuciło mój nienaturalnie duży cień na przeciwległą ścianę.
- Co to jest ? - wrzasnął głos spod okna.
- Strzygoń ! - pisnął głos spod ściany, a jego właściciel schował głowę pod poduszkę.
- Nic z tego - zachichotałem. - Wystają ci przeciez stopy...
Stopy schowały się natychmiast a ja spojrzałem na swój cień. Na tle białej ściany wyraźnie widac było rozczochrane włosy, szpiczaste uszy i sterczący kołnierz kubraka.
- Nie jestem strzygoniem - odparłem z godnością. - Po prostu chcę opowiedzieć wam bajkę, i to wszystko.
- To pewnie Michasia - odezwał się ktoś ledwie dosłyszalnym szeptem. - Ona lalki umie robić...a jak Leokadia nie pozwala, to musi po kryjomu...
Odetchnąłem z ulgą.
- Brawo Michasia ! - Spod kołdry wysunęła sie głowa, a jej właściciel zaklaskał w powietrzu bosymi stopami.
- Opowiem wam bajkę pod jednym warunkiem - zacząłem sadowiąc się na pozostawionej na parapecie grubej książce. - Jutro ma stać tutaj miseczka mleka.
Chłopcy zaklaskali w dłonie.
- Michasia kota przyniosła, kota, kota !
- Nie mogła przynieść kota - sprostował jeden z chłopców, - bo na koty ona smarka.
Zastukałem w parapet. Chłopcy umilkli wlepiając oczy w mój cień.
Przymknąłem oczy i przywołałem obraz uliczek brukowanych kocimi łbami, szemranie fontanny, pohukiwanie sowy w głębi parku.
- Za górami, za lasami...- podpowiedzieli chłopcy.
- Nie - przerwałem im. - Nie za górami, za lasami, tylko za podmiejskim osiedlem, wzgórzem, wsią, gdzie w studni siedzi Czarne Licho, za rzeką, co zakręca za brzozowym zagajnikiem, osadą, nad która nie świeci ani jedna gwiazda leży sobie miasto, którego nie ma na żadnej mapie...
W ciszy przerywanej cichymi westchnieniami popłynęła opowieść o miejscu, które zostało oddane mi pod opiekę. Opisałem dokładnie każdy dom, każdy przydomowy ogródek, każdy kamień. Złośliwie odmalowałem portret mojego kuzyna, ze łzą w oku wspomniałem malarkę i dom ze słoneczną werandą...
- Co dalej ? - zapytali chórem chłopcy, gdy na chwilę zawiesiłem głos.
- Garncarz mieszkający na skraju miasta ulepił z gilny kota . Ulepił go dla swojej córki...
- Hi, hi, garncarz kota ulepił...- zaśmiał się głos spod drzwi. - Garncarz miski lepi...
- I kubki ! - dodał głos spod ściany.
- Michasiu, to może on nasze kubki lepił ?
Przypomniałem sobie białe talerze ustawione rzędem obok siebie i ciężkie, fajansowe garnuszki.
- Nie lepił - stwierdziłem. - Na jego kubkach i miskach kury i koguty jak żywe...i kwiaty wszystkie, jakie na łące pod lasem rosną...
W mroku ktoś ziewnął, a zegar na końcu korytarza powaznie uderzyl dwanaście razy.
- Dwunasta godzina, śpi cała rodzina - oznajmiłem i wymknąłem się przez uchylony lufcik...
Chwilę jeszcze stałem na zewnątrz nasłuchując, ale w pokoju panowała zupełna cisza.
- Kolorowych snów - szepnąłem zeskakując w trawę.
Bez trudu odnalazłem powrotną drogę,i juz z daleka mój nos wychwycił zapach dymu. Na trawniku płonęło ognisko, wielkością dorównujące tym, które palono na polanie zgromadzeń. Skrzypce zawodziły dziwną jakby pękniętą nutą i - ku memu zdumieniu - nikt nie tańczył... Przypomniałem sobie ostatnie ognisko na polanie - noc, kiedy otworzyły się drzwi. Nadchodził Zły Czas, i w powietrzu wisiało coś, ...coś, co odczuwałem tamtej nocy. Gdybym był Bazylim określiłbym to jako mrowienie w czubkach wąsów...a gdybym był psem powiedziałbym, że w powietrzu pachnie ...niebezpieczeństwem ?
Pieśń, która odezwała się niespodzianie była przepełniona bólem i tęsknotą i wycisnęła z moich oczu łzy. Nie bardzo zdawałem sobie sprawę nad czym płaczę i zupełnie zapomniałem, że płacz domowego zwiastuje nieszczęście.



cdn
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pon cze 16, 2008 7:20

:lol:
Obrazek Frania 03.01.2013 [*] na zawsze w moim sercu

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon cze 16, 2008 9:36

Ach, rozumiem: Kot jeszcze jest w taborze, a Beaty jeszcze nie ma w sierocińcu ...

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon cze 16, 2008 11:59

Ale dzisiaj będzie :)
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pon cze 16, 2008 12:27

Ciociu Caty, pozdlawia Ciem moja nowa kożelanka Mruczusia :)
Inka

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon cze 16, 2008 19:12

Z trudem podniosłem z posłania ciężką głowę. Na zewnątrz panowała nienośna cisza, nie bylo słychac nawet gruchania gołębi, które o tej porze zaczynały czyścić szaro - białe pióra. pełen złych przeczuc zszedłem na dół. Na środku trawnika czerniała wypalona plama, wokół której walały się rozrzucone, jeszcze dymiące głownie. a między nimi jak zeschły liść leżały skrzypce z pękniętą struną. Chwyciłem je oburącz dziwiąc sie , że są tak lekkie i zawlokłem w krzaki.
Za moimi plecami coś zaszeleściło i spomiędzy liści wysunęła się psia morda.
- Gdzie byłeś ? - zapytał pies, a kiedy odpowiedziałem pokiwał ogonem i powiedział :
- Sierociniec...wiem, to takie schronisko dla ludzkich szczeniąt...
Spojrzał na skrzypce i dokładnie je obwąchał.
- Inni nie mają szansy na przeżycie - rzekł spoglądając w stronę podwórza.
W zamkniętych oknach odbijało się blade, miejskie niebo.
- A oni ... ? - zapytałem spoglądając w stronę szarych domów.
- Albo przywykną, albo... - pies spojrzał na mnie smutnymi, brązowymi oczyma .
- albo ...?
- Umrą. Tak, jak umierają psy po schroniskach - dokończył.
Pomyślałem, że ma za sobą niewesołe życie, ale taktownie nie spytalem o nic.
- A skrzypce ? - odezwałem się nieśmiało.
Pies rozciągnął wargi w czymś na kształt uśmiechu.
- Znam kogoś, kto je chętnie przygarnie. To chłopiec. Pewien mały chłopiec.
Przed moimi oczyma stanęła wielkooka twarz Arona.
- Czy ma na imię Aron ? - zapytalem.
- Dziwne imię- mruknął pies. - Takie imiona noszą z reguły ci, którzy nie znają prawa...Nie, ma na imię Michał. A jego siostra...ma na imię Karolina.
Aż zakręciło mi się w głowie z wrażenia. Wszystko nagle stało się jasne i zrozumiałe - Aron, jako nie znający prawa musiał przybrać zupełnie inne imię, a Jan i Ewelina musieli się nareszcie spotkać...Gdziekolwiek teraz byli, byli razem, więc kamień spadł mi z serca. A jeżeli byli razem, było oczywiste, że w końcu powrócą do domu...Teraz tylko pozostało mi odnaleźć kota, co wcale nie wydawalo się rzeczą łatwą...
Pies delikatnie wziął skrzypce w zęby.
- A może nie powinnismy ich zabierać ? - zapytałem, ale pies pokręcił glową.
- On już na nich nie zagra - powiedział, a moje serce zrobiło się nagle ciężkie jak młyński kamień...
- Zaniosę je pod ich dom - dodał, ale ty chyba nie powinieneś pokazywac się ludziom...?
Wdrapałem się do swojej dziupli, a pies zniknął za krzakami. Jeszcze przez chwilę słychac było stuk pazurów na asfaltowej alejce, po czym wszystko ucichło. Mijał czas.Przed domami nadal było pusto, dzieci nie biegały po trawniku i tylko pachniały stozkowate, drobne kiście ligustru.
Pies powrócił, gdy było już dobrze po południu.
- Załatwione - powiedział. - Myślę, że są w dobrych rękach.
Położył się w trawie i głośno kłapiąc zębami zaczął przeczesywać sierść w poszukiwaniu pcheł.
Kiedy w oddali rozległ się gwizd pies nastawił uszu i wstał.
- Wołają mnie - powiedział. - To dobrzy ludzie.
Szczeknął głośno, az zadźwięczało mi w uszach.
- Zabrali mnie ze schroniska. - dodał. - Schronisko, to taki...sierociniec dla psów.
I zniknął. Nad dachami domów zachodziło czerwono słońce.
Przyszło mi do głowy, że dalsze poszukiwania nie mają sensu. Brązowy kot równie dobrze mógł być w drodze do domu, albo zdobić czyjąś półkę z książkami. ale na hasło " w drogę " moje serce nie zabilo mocniej, niz powinno. Zapaliłem fajkę i poczekałem, aż się ściemni. a kiedy między domami zapaliły się latarnie pobiegłem w stronę domu z kamiennymi schodami.
Bez trudu odnalazłem sypialnię chłopców.
- No i wyparła się wszystkiego ! - mówił któryś z nich pałając świętym oburzeniem.
- Coby się miała nie wyprzeć...- przerwał drugi. - Jakby Leokadia się dowiedziała, to uch !
" Uch " było przepełnione lękiem i grozą.
- Może chce miec swoje tajemnice - wytłumaczyl trzeci głos.
- Tajemnica rzecz święta - powiedziałem, a chłopcy aż krzyknęłi z zachwytu.
- Michasiu, a ten garncarz to żyje jeszcze ? - zapytał jeden z nich.
- Żyje - odparłem. - I dalej garnki lepi, chociaz już jest bardzo stary...
- Z naszych misek to nic nie smakuje - powiedział drugi. - Na dnie nic nie ma...a kubki ciężkie takie...
- Może i temu da się zaradzić - mruknąłem ledwie dosłyszalnie, a glosniej powiedziałem : - Kłaść się do łóżek, bo ani słowa nie powiem.
Tej nocy popłynęła opowieść o glinianym kocie. który wyruszył w drogę, a chłopcy słuchali z zapartym tchem. Gdy skończyłem, długą chwilę panowała cisza.
- Teraz prosze o mleko - powiedziałem.
- No przecież postawilismy za oknem - powiedział chłopiec spod drzwi. Wyjrzałem na zewnątrz - rzeczywiście, na parapecie stała malutka miseczka, ale była pusta. - Może gliniany kot wypił - zażartowałem nie zdając sobie sprawy z tego, jak bliski byłem prawdy...ale moją głowę zaprzątała zupełnie inna myśl...





cdn witaj Mruczusiu !!!!
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: zuzia115 i 22 gości