Sytuacja opanowana. Zadzwoniłam gdzie trzeba, miałam czekać jakąś godzinę na pana naprawiacza, a zjawił się wcześniej. Chyba nieco niezadowolony że musi się przywlec, ale jak zobaczył kocią kuwetę to się trochę rozchmurzył i powiedział że też ma dwa koty.
Założył czołówkę, wyjął resztki wtyczki z gniazdka, sprawdził co się dzieje w gniazdku, kazał je wymienić i absolutnie nie korzystać przed wymianą, włączył bezpiecznik na klatce schodowej i w mieszkaniu. Bardzo chciał zobaczyć kotki, ale pokazała się tylko Ofelia i to na zasadzie "co to za jeden i czy na pewno nie zjada kotów?"
Już sobie umawiam znajomego elektryka na wymianę gniazdka. A w zasadzie dwóch od razu, bo z tym drugim łazienkowym chyba też jest coś nie tak. I muszę kupić nowy przedłużacz.
A Ofelię przerobię na pasztet. Nie wyspałam się bo ta @ bura w nocy skakała po szafach
