
Poszłam z mężem na spacer, żeby myśli poukładać no i skończyłam ze snickersem i 4 doniczkami wrzosów

Oczywiście "przypadkiem" przechodziliśmy też obok weta no i nie byłabym sobą, gdybym się nie złamała i nie zapukała.
Wyjaśniała nam jak krowie na rowie, że nie ma się czym martwić, że złośliwy nie znaczy "wredny, atakujący co 2 dni" (ja tak myślę o złośliwym), że nawet to dodatkowe badanie nie ma teraz większego sensu, tzn na pewno nie wpłynie na leczenie, bo leczenie zakończone. Ogólnie to dość mnie podniosła na duchu, bo moje pierwsze pytanie brzmiało "jak w jednym zdaniu można użyć 'złośliwy' i 'nie martwić się'"