Że tak powiem, te biedne kociaki już "przekreśliłam", bo się odpowiedzi nie doczekałam.

No szkoda, ale poczekam do czerwca w takim razie.
A tak poza tym, to Malaga jest rozpuszczony jak dziadowski bicz, na moje własne życzenie.

Skubaniec przyzwyczaił się, że jak przychodzi kurier albo listonosz, to
zawsze niesie coś dla niego. Wyobrażacie sobie jakie dzisiaj się u mnie dantejskie sceny działy jak przyszedł listonosz, Malaga mi asystował w otwieraniu paczki od samych drzwi - a tu nic nie dostał, bo tym razem paczka była w pełni dla mnie.

Jak się zorientował to ależ się wściekł! Zaczął gonić między pokojami, wyć, tarmosić wszystkie zabawki na ziemi...

Takie rozpuszczone dziecko mam.
Postanowiłam też dzisiaj z mamą, że dopóki święta nie miną, wszystkie spawy załatwiamy na nogach - bo nie dość, że pod supermarketami na parkingach nawet igły się nie wciśnie, to jeszcze ludzie jeżdżą jak potłuczeni, byle tylko szybko, szybciej... Masakra!

Prawie dzisiaj miałabym właśnie na parkingu stłuczkę, bo wyjeżdżałam już z mamą, a tu nagle z jednej alejki rozpędzony dziadek (koło 80-tki miał, a tak szarżował...) prawie wjechał mi w bok auta.

Tak mu było spieszno, żeby parking opuścić...

I w ogóle póki co jednak będę zakładać nowy wątek, bo wiecie co? Nie mam pomysłu na adres na bloga - jak tylko wpadnę na jakiś (moim zdaniem) genialny pomysł, to okazuje się, że adres zajęty.

Jak mi coś wpadnie do głowy, to dopiero wtedy.