kamari pisze:puszatek pisze:mamaGiny pisze:nie wszyscy.. czasami zbierają miauczące krzaczki do domu .. nie wszyscy całe szczęście
słusznie

miałam na myśli tych innych od tych zbierających...krzaczki

To rzadne wytłumaczenie, ale nie zbieram tego, żeby je mieć. Jest mi ich szkoda i w momencie, kiedy zabieram takiego kota, nie myślę o tym, czy mnie na to stać, czy będę miała go za co leczyć...Wogóle w tym momencie nie myślę

jest bieda, to zabieram.
Florek szaleje w pracowni z dziewczynami, zaczął wreszcie przybierać na wadze... jakbym go nie wzięła, to może by już nie żył. Dlatego je "zbieram"

Tak sobie czytam po cichutku ten wątek i dochodzę do wniosku że po woli ,a właściwie to nie po woli

dołączam do " zbieraczek "
" zebrałam"

z początkiem października ze swojego podwórka pięknego pingwina ,dokarmiałam go od połowy sierpnia gdy nagle się pojawił

,w październiku już był tak chory że sypiał w stertach liści aby się ogrzać a zasmarkany był po same uszy na jedzenie nawet nie spojrzał . Wyleczyłam ,wykastrowałam dałam ogłoszenia i...... 6-cio kilogramowy pingwin nadal jest u mnie
"zebrałam"

w niedzielę ,wracając z karmienia ,burą koteczkę ,biegała przy ruchliwej ulicy i darła się w niebo głosy , burasia miała rujkę

,porozwieszałam ogłoszenia ,również dałam w necie , burasia jutro jedzie na sterylkę i ....wraca do mnie
"zebrałam"

dzisiaj kotusię z cmentarza

,wczoraj zadzwoniła znajoma starsza pani ,że we Wszystkich Świętych gdy była na cmentarzu widziała kotka ,który biegał od człowieka do człowieka i miauczał, a w poniedziałek był jej brat na cmentarzu i ten kociak nadal tam jest ,do każdego podbiega prosi o pomoc ....dziś spakowałam kontenerek, puszkę i pojechałam na cmentarz po drodze mijając Jasną Górę poprosiłam naszą

Czarną Madonnę że jeśli to kocie tam gdzieś jest i potrzebuje pomocy niech pomoże mi go znaleźć ...... weszłam w jedną z głównych alejek i zaczęłam kiciać .... i nic ,poszłam w prawo ,poszłam w lewo ,chodziłam między grobami i kiciałam

po kocie ani śladu, wpatrywałam się w śnieg czy nie ma kocich łapek ,niestety .... wróciłam na główną alejkę bo zaczynało zmierzchać a do odważnych nie należę

skierowałam się do wyjścia ,szłam i kiciałam ....i nagle -miałłł

odwróciłam się i znów- zakiciałam , zza płyty nagrobkowej wybiegło czarne kocie i z podniesionym ogonem ,truchtem podbiegł do mnie, dałam puszkę ,całkiem dobrze to kocie wyglądało ,żadne zabiedzone

poszłam sprawdzić gdzie kociak siedział ,za grobem było wyleżane miejsce ,musiała tam spać, dookoła był śnieg

kicię w transporterek i do domu
Gdy wyszła z transporterka w domu ,pierwsze kroki do misek i okazało się że ten śliczny kotek to koteczka i do tego kinder -niespodzianka

,kotunia jest kotna . Śpi sobie teraz na fotelu ....
Tak strasznie się cieszę że mogłam ją zabrać ,że się udało .... i myślę sobie że czasem warto być "zbieraczką"
