matka maruda pisze:Blusik, pamiętaj też o odpowiednim zabezpieczeniu finansowym kotów zapisem testamentowym. Pracuję w budżetówce jak Ty

.
Premie, trzynastki, czternastki, piętnastki, szesnastki, siedemnastki, osiemnastki, barbórki, kredkowe, węglowe, wczasowe, piórnikowe, kolejowe....
A przepraszam, chyba resorty ciut mi się pozajączkowały.
15 lat pracuję, na ogół na etacie. W całkiem sporych firmach. 100–200 os to chyba sporo? W życiu nie widziałem zwierzęcia nazywanego trzynastką albo na ten przykład nagrodą świąteczną. Premie się zdarzały - parę, możę parenaście razy przez te lata. Przy całym narzekaniu, budżetówka ma chyba swoje zalety?
A teraz z zupełnie innej beczki - ostatnia trójkotowa sesja zdjęciowa jest niezwykle udana! Wideo z glucorem też chciałbym docenić. Zwłaszcza ten teatrzyk cieni, który odstawił za pomocą ogona i chwilę później reszty kota!

PS. (edit)
Moje Rude należy do typu niekolankowych, za to do ciężko podsiadających.
Wstaję od komputera, idę po herbatę. Kota nieobecna. Nie ma mnie może 2 min. Wracam z kubkiem, na fotelu kto rozkosznie sobie śpi? Delikatnie rozciągając łapkę na mój widok? Okrutny ja, zganiam (delikatnie).
Przypadek drugi. Czytam książkęna łóżku. Kota leży obok np lekko przystawiając się do uda (czuję lekkie ciepło i trochę sierści). Wychodzę jak powyżej po herbatkę (uzależnionym od zielonej i czarnej), nie ma mnie 2-3 min. Wracam. Kocię zmigrowane tuż pod poduszki na których zwykłem zalegać i opierać się w różnych konfiguracjach. Wypędzam ją.
Jestem złym człowiekiem.